„Jakiś bezkresny horyzont otwiera się przed oczyma tego, który pod wpływem wiary i miłości potrafi zrozumieć, przyjąć i ofiarować cierpienie."
Błogosławiony Jan Paweł II pozostawił nam wzór „wytrwałości w cierpieniu”. Z okazji jubileuszu 20-lecia pontyfikatu ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. J. Ratzinger napisał w jednym
z włoskich tygodników, że „bezsprzecznie najbardziej charakterystycznym rysem drugiej dekady tego pontyfikatu jest cierpienie”. Kardynał dodał, że ten, który z taką mocą przemawia do chorych, „sam jest człowiekiem cierpiącym. Boleść wypisana jest na jego twarzy. Jest pochylony, porusza się z trudem, musi wspierać się na swym pastorale. Opiera się na krzyżu. Na krucyfiksie”.
Papież cudem przeżył zamach, do którego doszło na Placu św. Piotra 13 maja 1981 roku, a także związane z nim liczne operacje. Aż wreszcie przyszła ciężka, nieuleczalna choroba, skutkująca wieloma cierpieniami i bolesnymi zabiegami medycznymi. To kolejne elementy składające się na jego pełne cierpienia życie. Cierpienie nie osłabiło jednak działalności Ojca Świętego, ani nie zmniejszyło jego oddziaływania. W rozmowie z Andre Frossardem Jan Paweł II wyznał, że jego stosunek do cierpienia i ludzi chorych na przestrzeni lat ulegał stopniowej przemianie. Przyznał, że przed laty, zwłaszcza w młodości, ludzkie cierpienie bardzo go onieśmielało, nie wiedział, jak się zachować, ani co powiedzieć.
Błogosławiony Papież Jan Paweł II zostawił nam wiele zapisanych stron o cierpieniu. Najważniejszym jednak dokumentem jego nauczania w tym zakresie pozostaje list apostolski Salvifici doloris (Zbawcze cierpienie) o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia. Tak w nim napisał: „Jakiś bezkresny horyzont otwiera się przed oczyma tego, który pod wpływem wiary i miłości potrafi zrozumieć, przyjąć i ofiarować cierpienie. Jakaż doniosła i decydująca rola w historii ludzkości została przypisana cierpieniu”.
Mówiąc o swoim cierpieniu w perspektywie trzeciego tysiąclecia, bł. Jan Paweł II wyznał: „Zrozumiałem, że ten dar był potrzebny. […] mam wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie przez modlitwę i wieloraką działalność, ale przekonałem się później, że to nie wystarczy: trzeba było wprowadzić go przez cierpienie”. Papież do ostatnich dni uczył nas człowieczeństwa, które nie wstydzi się słabości, bo przeglądał się w Bogu. Miliony ludzi na całym świecie patrzyły, jak w ostatni Wielki Piątek, przytulony do krzyża, trwał w modlitwie. Miał w tchawicy rurkę i nie miał już sił. Ale najważniejszy był Chrystus i Jego Męka podjęta z miłości. W tym trwaniu było wszystko. Miłość do Boga i człowieka. Dzisiaj, kiedy zakończyła się jego ziemska pielgrzymka, oręduje z nieba za tymi wszystkimi, którzy doświadczają cierpienia.
Jest to fragment książki ks. Leszka Smolińskiego "Całkowicie oddany Maryi", Poznań 2012, Wydawnictwo Hlondianum. W portalu wiara.pl publikujemy dzięki życzliwości Autora.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |