Patrzę na krzątające się panie i panów, starszych i młodszych, układających kwiaty i biegających za kawałkiem drucika czy gwoździa, i w sercu rodzi się ufność.
Wraca od czasu do czasu pytanie o sposób angażowania się świeckich w życie parafii. Stawia się w niej zarzut, że proboszczowie chcą ograniczyć się do sprzątania kościoła i ustawiania kwiatów. Tak się składa, że właśnie od tej czynności wróciłem. Oczywiście nie robiłem tego sam. Byli dorośli, studenci, młodsi, ministranci. Jak to przed Bożym Ciałem bywa. Trochę rozmów przy okazji. O roli świeckich też. Gdy przytoczyłem wspomniany argument, ujrzałem na twarzach zdziwienie. Jak to, ktoś zapytał, a przygotowanie kościoła do ważnych uroczystości, to nie jest życie parafii? Przecież te kwiaty, feretrony, dekoracje i ozdoby nie są dla nas. Dla poprawienia samopoczucia. To na chwałę Bożą. To również jakaś ewangelizacja. To nasza miłość do Pana Boga wyrażona w pięknie.
Słuchałem ze zdumieniem, bo przecież ani socjolog, ani teolog mówił. Przy okazji kojarzyłem inne słowa Pana Jezusa. O wiernych w drobnych sprawach. Otrzymali obietnicę. „Nad wieloma cię postawię.” To kapitalna, sprawdzająca się we wszystkich okolicznościach zasada. Przy szukaniu kandydatów do rady parafialnej również. Bo nie kto inny, ale właśnie ci potrafiący dać swój czas, coś posprzątać, ułożyć kwiaty, podejmują zadania coraz ważniejsze, potrafią myśleć kategoriami dobra wspólnoty, przygotować liturgię, zaangażować się w ewangelizację, wziąć na siebie jakąś część troski o dobra materialne. Z czasem stają się coraz bardziej odpowiedzialni, a to wyraża się choćby w ten sposób, że niczego nie trzeba im ani przypominać, ani tym bardziej nakazywać. Trochę jak ów parafianin, którego przepraszałem za to, że zapomniałem o czymś w ogłoszeniach. Ależ nie ma sprawy, odpowiedział, przecież to oczywiste i nawet nie powinno być przypominane, bo to nasza wspólna sprawa.
Rozglądam się zatem wokół siebie podczas przygotowań do Bożego Ciała. Patrzę na krzątające się panie i panów, starszych i młodszych, układających kwiaty i biegających za kawałkiem drucika czy gwoździa, i w sercu rodzi się ufność. To ci, na których w przyszłości będzie można liczyć. Którzy zbudują coś więcej. Włożą w to serce. I nie będą pytać dlaczego akurat oni. Bez nich nie udadzą się misje, liturgia nie będzie świętem wspólnoty, w życie parafii wkradnie się marazm, a proboszcz padnie w roli orkiestry na jeden instrument. Co najważniejsze, mówienie o żywym Ciele Chrystusa bez takich ludzi ocierać się będzie o kiepski żart.
W przeciwieństwie do kwiatów na ołtarzu. To już nie żart. To dobry początek. Z akcentem i na dobry, i na początek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |