Kiedy bywamy bezradni wobec żywiołów codziennego życia, pełni lęków i niepokoju, wtedy Chrystus umie przyjść nam z pomocą i spowodować, że nastanie „głęboka cisza”.
Nieraz w życiu potrzeba nam prostych rozwiązań, byśmy nagle dostrzegli przed sobą coś, czego do tej pory nie widzieliśmy. Ktoś napisał: „Dziś zrobiłam sobie dzień ciszy. Już w głowie miałam bełkot od tych cudzych spraw. Nie spotkałam się z nikim, nie odbierałam telefonów. Nie odcinam się od cudzych problemów, ale czasem trzeba jednak pobyć tylko z sobą. Teraz ludzie jak wariaci uciekają od siebie samych i nie stwarzają sobie warunków, żeby się polubić”.
W adwentowe oczekiwanie wpisuje się również potrzeba ciszy. Jak śpiewał Grzegorz Turnau, „Między ciszą a ciszą sprawy się kołyszą”. Wokół nas jest często tak głośno, że stwierdzamy: „ja to już własnych myśli nawet nie słyszę”. Nasza kultura jest na wiele sposobów ukierunkowana na to, by umożliwić nam uchylanie się od potrzeby stanięcia wobec siebie w prawdzie. Żyjemy w stanie podwyższonej czujności, skierowanej na głosy, muzykę, ruch uliczny, czyli na hałas związany z tym wszystkim, co dzieje się wokół nas. To sprawia, że wciąż dryfujemy w powodzi dźwięków. Zrezygnowani i obojętni trwamy wśród obojętności reklam, które chcą uchodzić za rzeczywistość.
Bóg przemówił do Mojżesza i Izraelitów na Synaju, słowom towarzyszyły błyskawice, wzmagający się głos trąby. Kiedy po wiekach prorok Eliasz powrócił na tę samą górę, przeżył doświadczenie przodków: huragan, trzęsienie ziemi, ogień. Gdy ustały tradycyjne oznaki Jego mocy, Eliasz usłyszał „szmer łagodnego powiewu” (1 Krl 19, 12). To jest paradoks: milczenie Boga mówi, potrafi otwierać serca z kamienia. Niepokój myśli jest jak wiatr na Morzu Galilejskim, który uderzył w łódź apostołów w czasie snu Jezusa. Podobnie i u nas - kiedy bywamy bezradni wobec żywiołów codziennego życia, pełni lęków i niepokoju, wtedy Chrystus umie przyjść nam z pomocą i spowodować, że nastanie „głęboka cisza” (Mk 4, 39). Zachowując milczenie, pokładamy nadzieję w Bogu, chwalimy Boga w milczącym zadziwieniu i zachwycie. Psalm 65 w wersji hebrajskiej przypomina: „Cisza jest uwielbieniem Ciebie, Boże” (w. 2). W ciszy słowo Boga może dosięgać ukrytych zakątków naszych serc, dokonać osądu naszych pragnień (por. Hbr 4, 12).
Cisza może być także regresem i ucieczką. Może działać też jak przysłowiowa „zabójcza broń” szczególnie, gdy w domu rozpoczynają się „ciche dni”. Wtedy „między ciszą a ciszą” kołyszą się złowrogie spojrzenia, niewypowiedziane słowa czy wewnętrzne żale. Codzienność przeżywana w biegu tworzy rzeczywistość bardzo toksyczną, w której cisza staje się produktem z tak zwanej „najwyższej półki”. Dla niektórych jest ona wręcz towarem luksusowym, a dla jeszcze innych - wręcz unikatem. Jakże skrajnie przeciwnie postępowało tylu założycieli zakonów, którzy fundowali zakonnikom komfort ciszy i samotności. I nikt z nich nie stwierdzał zapewne, że cisza jest czymś „niezręcznym” i nie wiedzą, jak się zachować, gdy się pojawia. Do takich „oaz ciszy”, wzorem ewangelicznej Marii, nadal ciągną tłumy zagonionych i zapracowanych, by pozwolić sobie na odrobinę luksusu „sam na sam z Bogiem”. Chwila adwentowej ciszy, bez telewizora, bez czczego gadania, obmawiania czy plotek jest jak zasłużony odpoczynek, oaza na pustyni, która daje nadzieję pomimo trosk i niepokojów. Zachowując ciszę przestajemy się ukrywać przed Bogiem, a wtedy światło Chrystusa może przemieniać nawet to, czego się wstydzimy.
Wojciech Gutkowski
Antonina Krzysztoń...Jest Cisza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |