W medytacji chrześcijańskiej niezwykle ważne jest czuwanie, skupienie uwagi na wypowiadaniu słów modlitwy.
Znany jest apoftegmat ze św. Antonim, który otrzymał słowo z nieba: „Pilnuj /προσεχε/ samego siebie”[1]. To proste polecenie znali praktycznie wszyscy mnisi, którzy zdecydowali się kroczyć drogą monastyczną. Można je również rozpatrywać w kontekście medytacji chrześcijańskiej, jako wezwanie do czuwania. Użyty czasownik grecki może również znaczyć uważaj czy zwróć uwagę.
O związku uwagi, czujności z modlitwą pisał Ewagriusz z Pontu: „Kiedy z uwagą szukasz modlitwy, znajdziesz ją. Do modlitwy – bardziej niż cokolwiek innego – prowadzi uwaga. Dlatego też należy o nią się starać”[2]. W języku greckim występuje tutaj gra słów: προσοχή /uwaga/ oraz προσευχή /modlitwa/. Widać zatem silny związek modlitwy i uwagi. Jakby jedno bez drugiego nie było możliwe. Ewagriusz więc chce nam powiedzieć, że stając do modlitwy powinniśmy pozostawić za sobą wszystkie nasze myśli, wyobrażenia, uczucia. Drogą do modlitwy jest uwaga. Ona jest tą ścieżką, po której powinniśmy kroczyć, podejmując medytację chrześcijańską. Bez uwagi trudno jest prawdziwie rozmawiać z Bogiem.
Podczas medytacji mogą nam do głowy przychodzić rozmaite rzeczy. Pokusa zatrzymania się wokół ciągle pojawiających się myśli jest naprawdę duża. One potrafią skutecznie odwrócić nas od medytacji. Jednak tym, na czym powinniśmy być skupieni jest wypowiadana formuła. Ona niech koncentruje naszą uwagę, a nie pojawiające się myśli. Oczywiście czynność ukierunkowania na samo wypowiadanie słów modlitwy jest jakby pierwszym rodzajem uwagi. Jest to jednak niezmiernie ważne, aby medytując nie poddawać się rozproszeniom, które będą nas odciągać od modlitwy.
Pięknie o uwadze podczas modlitwy pisał św. Jan Chryzostom: „Wielu wchodzi do kościoła; odmawia niezliczone wersety modlitwy, potem odchodzi; ale nie wiedzą oni, co powiedzieli. Ich wargi się poruszają, a ucho nie słucha. Sam nie słuchasz swojej modlitwy, a chciałbyś, aby Bóg jej wysłuchał?”[3]. Słowa doktora Kościoła ukazują bardzo istotną, a jednocześnie podstawową, rzecz podczas modlitwy. Nie możemy tego czasu przegapić. Nie możemy pozwolić, aby nasz umysł uległ rozproszeniom czy wyobrażeniom, które spowodują, że już nawet nie będziemy w stanie słyszeć samych siebie, tego, co mówimy.
Pytanie, które stawia Chryzostom jest w pewnym sensie retoryczne. Odpowiedź jest aż za nadto oczywista. Jego słowa są przestrogą, aby modlitwa, a więc również medytacja, była świadomie przeżywana, by nie była czasem „przegadanym”, ale przeżytym. To skierowanie na samo wypowiadanie słów modlitwy może być banalne. Należy jednak na to spojrzeć trochę z szerszej perspektywy. W zasadzie za każdym razem, gdy rozmawiamy z kimś, to powinniśmy słuchać siebie i tego, co mówimy. To pozwoli nie tylko właściwie dobierać słowa, ale również zastanowić się czy rzeczywiście chcemy powiedzieć to, co nam przychodzi na myśl. Dzięki temu będziemy mogli identyfikować się nam z wypowiadanymi słowami. Również św. Benedykt zaleca mnichom w Regule, by zastanowili się jak należy zachować się w obliczu Boga i tak śpiewać psalmy, aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta[4].
Interesującą przyczynę powstawania rozproszenia podczas modlitwy wskazał św. Bazyli: „Skąd pochodzi rozproszenie uwagi i nieuporządkowane myśli? (...) Rozproszenie powstaje z lenistwa umysłu, który nie zajmuje się tym, co konieczne. Umysł jest leniwy i niedbały, gdy nie wierzy w obecność Boga, który przenika serca i nerki. Jeśliby bowiem wierzył, zapewne uczyniłby to, co powiedziano: <Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, bo On jest po mojej prawicy, abym się nie zachwiał[5] >”[6].
Owo lenistwo umysłu jest zagrożeniem dla każdego. Ono może w sposób bardzo skuteczny odwrócić naszą uwagę od tego, na czym powinniśmy być skupieni. Gdy poddamy się jemu, to wtedy ulatuje gdzieś nasza uwaga i przestajemy być obecni, przestajemy być tu i teraz, przestajemy czuwać. Ciekawe jest, że św. Bazyli łączy lenistwo umysłu z niewiarą w obecność Boga. Jeżeli zdajemy sobie sprawę, że Bóg przy nas jest, to w sposób jakby naturalny budzi się w nas postawa pewnej powagi, uważności. Mamy bowiem świadomość przed Kim stoimy. Oczywiście do tego potrzebna jest wiara. Dlatego Bazyli przytacza następnie słowa z Psalmu 16. One dodawały mnichom siły, by być czujnym na modlitwie i nie poddawać się rozproszeniom. Ta wizja Boga stojącego obok człowieka i bycia blisko niego była zalecana mnichom, by nie poddawali się i trwali wiernie przy Nim.
Warto jeszcze raz wrócić do Ewagriusza i posłuchać jego nauki. Pisze on tak: „Czy modlisz się sam, czy też z braćmi, usiłuj modlić się nie z przyzwyczajenia, ale z uwagą”[7]. Z tych słów można dostrzec pewną troskę i przejęcie o modlitwę. Ewagriusz jakby chciał nam powiedzieć, że rozmowa z Bogiem jest czymś wyjątkowym i wartym naszego zaangażowania. Nie jest to czynność rutynowa, powtarzalna, która wiadomo z góry jak się potoczy. To spotkanie osoby z Osobą. Jest one przesiąknięte jakąś tajemnicą, czymś, co nie do końca możemy przewidzieć. Do modlitwy nie należy podchodzić jak do kolejnego spotkania, które wiemy jak będzie przebiegać. Ewagriusz mówi nam co innego. Bez względu więc na to, czy medytujesz sam czy z kimś drugim, to nigdy nie będzie tak samo, ponieważ jest to spotkanie z Tajemnicą..
[1] Apoftegmaty Ojców Pustyni, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, Kraków 2007, t. 1, s.131.
[2] Ewagriusz z Pontu, O modlitwie, w: Pisma ascetyczne, t. 1, wyd. II, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, Kraków 2007, s. 304.
[3] Św. Jan Chryzostom, PG 52, 458.
[4] Reguła Benedykta 19, 7.
[5] Ps 16,8.
[6] Św. Bazyli Wielki, Reguły krótsze [w:] Pisma ascetyczne, t. II, wyd. II, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, Kraków 2011, s. 213.
[7] Ewagriusz z Pontu, op. cit., s. 284.