Większość z tych historii zdarzyło się naprawdę...
O OPATRZNOŚCI W ŁODZIACH
Ksiądz siedział przy biurku przy oknie i przygotowywał właśnie niedzielne kazanie o Opatrzności; gdy usłyszał niespodziewanie jakiś potężny huk. To pękła tama na rzece i masy wody popłynęły na miasto. Wybuchła panika.
Kapłan widząc, jak ulice zalewa woda, wystraszył się, ale pomyślał sobie: akurat teraz, gdy pracuję nad kazaniem o. Opatrzności, mam okazję sprawdzić to, o czym chcę mówić; nie będę uciekał, zostanę tutaj, ufając Opatrzności, że mnie wyratuje.
Gdy woda dosięgła okna, podjechała łódź i ludzie nawoływali swego pasterza, aby skorzystał z „podwody”. Ale proboszcz tłumaczył, że ufa Bożej Opatrzności... że wierzy, iż go Bóg wyratuje.
Woda jednak nie chciała czekać i zalała w tym czasie wszystkie pomieszczenia. Ksiądz uciekł na dach. I znów podpłynęła łódź pełna ludzi. I znów ludzie błagali go, aby wsiadł. Ale ten odmówił kategorycznie.
Gdy woda osiągnęła i tę wysokość, proboszcz musiał uciekać jeszcze wyżej: na dzwonnicę. Tym razem podjechała motorówka z policjantem. Stróż porządku publicznego apelował również o to samo: aby wsiąść do łodzi. Ale mąż Boży odparł ze stoickim spokojem: - Dziękuję panu, ja zaufałem Bogu, a On mnie nie opuści.
Przyszła jeszcze większa fala i ksiądz się utopił. Zjawiwszy się w niebie, natychmiast poszedł do Pana Boga z wyrzutem:
- Zaufałem Ci, Boże, a Ty nic nie zrobiłeś, aby mnie uratować!
- Jak to nic - zdziwił się Pan - wystałem ci przecież trzy łodzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |