Czwartek
MagdaO pracy w hospicjum myślałam już w liceum, a do Warszawskiego Hospicjum Społecznego zgłosiłam się na początku II roku studiów. Zanim zdecydowałam się zostać wolontariuszką, próbowałam zajrzeć w siebie, w swoje myśli, marzenia. Chciałam dowiedzieć się, czego chcę a czego nie. Zadawałam sobie pytanie, co zamierzam zrobić ze swoim życiem: czy naprawdę zamierzam przeżyć je bez wysiłku, powierzchownie, myśląc tylko o swoich sprawach, czy może chcę zgłębić się w nie ?Często myśląc o istocie ludzkiego życia, zastanawiałam się, czym jest śmierć i umieranie, jaki sens ma cierpienie, ból, samotność...
Nie można pojąć życia bez śmierci...Nie można odrzucać śmierci, jakby ona nas nie dotyczyła...Tak jak nie można zrozumieć świata i człowieka bez Boga...
Dlaczego hospicjum?
,,Być to być dla kogoś
a dzięki niemu dla siebie
Nie mogę się obejść bez innego człowieka
Bez niego nie mogę się ziścić
Winienem odnaleźć siebie w innym
A jego odnaleźć w sobie" (M.Bachtin)
Gdybym miała wymienić predyspozycje, którymi powinien się odznaczać wolontariusz, zwłaszcza w pracy z umierającymi wymieniłabym przede wszystkim empatię, dojrzałość, odpowiedzialność, bezinteresowność... Czy ja jestem taka? Uczę się się przez cały czas... Uczę się przede wszystkim człowieka, jego słabości i siły... I nie myśleć tylko o sobie; jak wyzbywać się egoizmu.... Każde spotkanie z pacjentem i jego rodziną uczy mnie pokory, uświadamia moją małość... Wolontariusz to przede wszystkim zwykły człowiek, który styka się ze swoimi codziennymi problemami, wątpliwościami, dylematami. Nieraz zadaję sobie pytanie, czy moją obecnością choć trochę pomagam... Praca w hospicjum nauczyła mnie, ze nie słowa są najważniejsze...to „bycie” przy kimś i milczenie, które wyraża wszystko, są największym darem... Bo żadne słowa nie wyrażą uczuć, myśli... Dotyk czyjejś dłoni, bliskość, uśmiech i zwierciadło duszy oczy... Na początku mojej pracy miałam wiele wątpliwości, czy sobie poradzę, co ja tak naprawdę powinnam mówić a co nie... żeby czasem nie strzelić jakieś „gafy”, żeby nikogo nie urazić...
Po prostu być i nie udawać, i nie silić się na jakieś słowo, nie bać się chwili ciszy, powiedzenia „nie wiem”.
Jestem tylko słabym człowiekiem i wiem, ze gdyby nie wsparcie w modlitwie i wierze nie dałabym rady... Czasem, gdy czuję , że jest mi ciężko po prostu mówię: „Panie, Ty wszystko wiesz - wiesz, że to nie o mnie chodzi, pomóż mi być całą sobą przy tym, który mnie potrzebuje, daj mi siłę przezwyciężyć samą siebie”.
Praca w hospicjum nauczyła mnie dokonywać właściwych wyborów i decyzji...Choć czasem po ludzku dopada mnie zmęczenie, zły humor i brak czasu...nie mam wątpliwości, co jest najważniejsze... Z tą siłą, która daje mi praca w hospicjum łatwiej sobie radzę z codziennymi problemami na uczelni, w pracy, w rodzinie, bo przecież ,,kto wie, czy życie nie jest umieraniem, a to, co ludzie nazywają śmiercią, czyż nie jest życiem?”
Najważniejsze, to wiedzieć, co jest dla mnie najistotniejsze...
Lekcja do odrobienia:1. Próba odpowiedzi na pytanie, czy wiem już czego w życiu chcę, a czego nie chcę.
2. Spotkanie z człowiekiem słabym, chorym, zagubionym: po prostu być i nie udawać, i nie silić się na jakieś słowo, nie bać się chwili ciszy, powiedzenia „nie wiem”.