Siedem homilii
WIESŁAWA i ANDRZEJ MACUROWIE
Jesteśmy mocno zakorzenieni w codzienności. Pochłaniają nas nasze obowiązki i przyjaźnie. Martwimy się gospodarką i polityką. Szukamy, pragniemy, zdobywamy i przegrywamy. Tak niepostrzeżenie upływają nasze dni... Zapatrzeni w teraźniejszość, rzadko myślimy o wieczności. A przecież kiedyś nadejdzie.
Przypomina o tym dzisiejsza liturgia. Święty Piotr uczy, że dzień Pański przyjdzie jak złodziej, niespodziewanie. Cały porządek doczesnego świata ulegnie zagładzie, a nastaną nowe niebiosa i nowa ziemia. Na świecie zapanuje sprawiedliwość (2 P 3,10.13). Możemy dodać, że nie będzie już chorób, cierpienia, trudu i śmierci. Wszelkie zło zostanie wykorzenione.
Jako chrześcijanie powinniśmy z utęsknieniem tego dnia oczekiwać. Mamy bowiem nadzieję, że wówczas Bóg „otrze z naszych oczu wszelką łzę”. Dlatego wierzący w Chrystusa nie muszą się tego dnia obawiać, o ile oczywiście są na tę chwilę przygotowani. Codziennie przecież prosimy Boga w modlitwie: „Przyjdź królestwo Twoje”. Nie jesteśmy bowiem tylko z tego świata. Przez chrzest staliśmy się obywatelami nieba. Z utęsknieniem oczekujemy powrotu do domu Ojca. Możemy więc z radością wsłuchiwać się w obietnice proroka: „Oto Pan Bóg przychodzi z mocą, a Jego ramię dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata” (Iz 40,10).
Powinniśmy żyć tak, abyśmy zawsze mogli powiedzieć, że jesteśmy na tę chwilę przygotowani. Dlatego dwukrotnie usłyszeliśmy dziś słowa Izajasza: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego” (śpiew przed Ewangelią i Ewangelia). Chciałoby się powiedzieć: odrzućmy wszystkie krętactwa i interesowne kalkulacje, odrzućmy każdą niewierność wobec Bożego prawa. Nawróćmy się. Żyjmy w prostocie prawa Ewangelii.
Nawrócenia potrzebuje każdy z nas. Jedni bardziej, drudzy mniej, ale wszyscy musimy ciągle zadawać sobie pytanie o naszą wierność wobec Jezusa Chrystusa. Przyzwyczajenie sprawia, że czasem nie dostrzegamy naszych niewierności. Dlatego codziennie musimy podejmować trud nawrócenia.
Nikt nie lubi myśleć o sobie, że jest daleki od doskonałości. Niełatwo porzucić wygodną, wydeptaną już ścieżkę i zacząć żyć po nowemu. Ale nie ma innego wyjścia. Jeśli chcemy dojść do celu, nie liczy się jakość drogi, ale kierunek, w którym prowadzi. A celem jest niebo. Nawrócenie to nie pielenie grządki. Możemy wyrwać jeden lub drugi chwast, ale w ich miejscu wyrosną nowe. Nawrócenie to zmiana sposobu myślenia. To powiedzenie sobie, że już nie kocham zła, już nie jestem do niego przywiązany; chcę iść za Jezusem. Chcę każdego dnia żyć tak, jak On żyłby na moim miejscu.
Wzorem takiej postawy jest prorok Adwentu - Jan Chrzciciel. Dla niego nie liczyły się sprawy tego świata. W pokorze głosił nadejście „mocniejszego od siebie, któremu nie jest godzien rozwiązać rzemyk u sandałów”. My też w pokorze powinniśmy stawiać Jezusa na pierwszym miejscu. To najrozsądniejsze, co możemy zrobić. Wszystko bowiem przemija, a zostanie tylko dobro, które tu, na ziemi, czynimy. Dlatego warto zastosować się do słów jednego z Ojców Kościoła: „Jeśli kochacie życie, pragnijcie tego, które nie kończy się nigdy”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |