Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Więc może o pięknie kapłaństwa nie decyduje coś, ale Ktoś?
Co w atmosferze skandalu można napisać o pięknie kapłaństwa? Zadanie niezwykle trudne. Tym bardziej, że autor też jest księdzem. Ktoś powie, że broni swoich, albo usiłuje odwrócić uwagę od prawdziwych problemów. Jak takiemu wytłumaczyć, że nie chodzi o obronę kogokolwiek. Że nie ma w ciągu roku lepszej okazji niż Wielki Czwartek, by o tym pisać i mówić. Bo ten dzień człowiekowi wierzącemu zawsze kojarzyć się będzie z Eucharystią i kapłaństwem.
Tak zwyczajnie, po ludzku, księdzem nie powinienem zostać. Bo wychowałem się w miejscu, gdzie najlepiej widać wszystkie blaski i cienie kapłaństwa, czyli przy katedrze i kurii. Tam przeżyłem dziecięce oczarowanie i młodzieńcze rozczarowanie. Dziecko chłonęło splendor celebracji, podziwiało majestat biskupów, prałatów i kanoników, dawało się porwać spływającym spod sklepienia organowym wibracjom. Młodzieniec patrzył uważnie i nadstawiał ucha. Łowił półsłówka i podteksty. A że był – jak większość w jego wieku – zbuntowany i niezwykle krytyczny, szybko od zachwytu przeszedł do negacji. Przeszedł, ale nie odszedł. Zadecydowały chyba dwa czynniki.
Rozmowa ze słynną i wielokrotniewspominaną w tym miejscu Babcią. Pamiętam tę jej opowieść. O wyprawie wzdłuż górskiego potoku. Po drodze uczestnicy wycieczki pili zeń wodę. Potem, po kilkuset metrach, znaleźli leżący w potoku szkielet zwierzęcia. A właściwie wypłukane przez wodę stare kości. Wypita wcześniej woda – tłumaczył im przewodnik – nie mogła wam zaszkodzić, bo rwący nurt potoku już dawno wypłukał w kości wszelkie zarazki. Tak samo, ciągnęła babcia, jest z kapłaństwem. Człowiekowi wydaje się, że tam, przy ołtarzu stoi wrak. Ale ten wrak jest wypłukany przez wodę łaski. Nie może zaszkodzić. Babci nie wystarczyła opowieść. Na odchodne młodemu i zbuntowanemu wsadziła do kieszeni małą książeczkę. „Na rozdrożu” księdza Włodzimierza Okońskiego. O kapłaństwie pełnym miłości, dziurawej kieszeni księdza i odważnych wyborach. Dziś mam wrażenie, że ta święta kobieta ocaliła w moim sercu powołanie. Bo kurialiści raczej nie wierzyli, że pójdę do seminarium.
Kilka lat później było to cudowne spotkanie przy prymicyjnym stole. Obok neoprezbitera ksiądz staruszek. Były więzień obozu koncentracyjnego w Dachau. Budowniczy kościoła na nowym, wielkim osiedlu. Z postanowieniem, że nie będzie budował za łapówki. Złośliwi twierdzili, że nie wybuduje do końca świata. Jego przygotowana na tę okoliczność mowa była krótka. „Wielu mówiło o trudach i krzyżu kapłańskim. Ja chcę powiedzieć, że kapłaństwo jest piękne. Po tym wszystkim, co przeżyłem, tylko tyle mogę powiedzieć.” Gdy patrzyłem w tym momencie na jego oczy i wsłuchiwałem się w drżący głos, byłem pewny, że on mówi prawdę. Potwierdzał ją całym sobą. A ja musiałem sobie postawić pytanie: co takiego pięknego mogło być w przeżyciach z Dachau, w zmaganiu się z bezpieką i pukaniu w kolejne drzwi, by wyżebrać kolejną partię cementu na wznoszoną świątynię. Odpowiedź wydawała się być oczywista. Dachau nie było górskim ośrodkiem wypoczynkowym, a pukanie do kolejnych drzwi raczej wątpliwą przyjemnością. Więc może o pięknie kapłaństwa nie decyduje coś, ale Ktoś?
W ciągu dwudziestu sześciu lat wiele było momentów, gdy mówiłem, że było warto. O wielu takich doświadczeniach pisałem w tym i wielu innych miejscach. Ale gdyby tych doświadczeń nie było…? Bez nich kapłaństwo straciło by swój blask, swoje piękno? Nie. Bo nie one decydują o blasku i pięknie. Kapłaństwo nie jest dla pięknych chwil i nie karmi się pięknymi chwilami. Jest dla Jezusa. To dzięki Niemu kapłaństwo jest piękne. Choć w atmosferze skandali może to zabrzmieć jak czysta abstrakcja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |