Garść uwag do czytań na Niedzielę Świętej Rodziny roku C (nowy lekcjonarz) z cyklu „Biblijne konteksty”.
Bóg działając w prozie życia prowadzi nas ku wiecznej szczęśliwości. Tak można by najkrócej streścić czytania tej niedzieli. To ważne. Nasz codzienność nieraz tak nas przytłacza, że wydaje się niemożliwym, by w tym wszystkim był Bóg. Niebo zaś jawi się jako nagroda, której borykając się z codziennymi trudnościami i tak nie zdołamy sobie wysłużyć. Tymczasem Bóg, znając prozę życia, nie przestaje w każdym z nas widzieć swoje dzieci.
Małe wyjaśnienie. W 2015 roku nowy lekcjonarz wprowadził zmiany w czytaniach na to święto. W roku A, B i C różnią się już nie tylko Ewangelią, ale i pozostałymi czytaniami. Siłą rzeczy dwa pierwsze punkty przeznaczonych na ten dzień „Biblijnych kontekstów” trzeba było napisać na nowo. Trzeci i czwarty poddano jednak tylko kosmetycznym zmianom. Punkt piąty, „W praktyce”, też nie został napisany całkiem na nowo, ale przepracowany tak, by odnosił się do nowego zestawu czytań.
1. Kontekst pierwszego czytania 1 Sm 1, 20-22. 24-28
Tego czytania nie sposób nie poprzedzić krótkim wyjaśnieniem o co chodzi. Pochodzi ono z samego początku 1 Księgi Samuela, pierwszej księgi czterotomowego cyklu (2 Samuela, 1 Królewska, 2 Królewska) o dziejach Izraela od czasu, gdy zmienił on teokrację na zwyczajną monarchię. Rozpoczyna się ta opowieść historią ostatniego i chyba największego z izraelskich sędziów, Samuela. Czytanie tej niedzieli to scena, gdy po odchowaniu malca rodzice poświęcają go na służbę Bożą.
Warto przypomnieć (a najlepiej samemu przeczytać): Samuel był dzieckiem długo wyczekiwanym. Jego ojciec, Elkana, miał dwie żony, Annę i Peninnę. Tę pierwszą bardzo kochał, ale długo nie miał z nią dzieci. Druga, mająca ich całą gromadkę dokuczała niepłodnej. Anna gorąco prosiła więc Boga, by dał jej dziecko. I obiecała, że jeśli się tak stanie, odda go na służbę Bogu. Widzący jej modlitwę Heli (początkowo uważający zresztą, że jest pijana) zapowiedział jej, że pocznie i urodzi. Czytanie tej niedzieli to fragment opowieści, w którym rodzice wypełniają swoje zobowiązanie.
Przytoczmy tekst czytania. Z dodatkiem opuszczonego w nim jednego wiersza – opinią Elkany o tym, że Anna zwlekała ze spełnieniem obietnicy.
Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna, i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ mówiła: «Uprosiłam go u Pana». Elkana udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę i wypełnić swój ślub. Anna zaś nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi: «Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby się pokazał przed obliczem Pana i aby tam pozostał na zawsze». Odpowiedział jej Elkana, mąż jej: «Czyń, co ci się wydaje słuszne. Pozostań, dopóki go nie odstawisz od piersi. Oby tylko Pan ziścił swe słowo». Pozostała więc kobieta w domu i karmiła syna swojego aż do odstawienia go od piersi.
Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały. Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: «Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu». I oddali tam pokłon Panu.
W dalszym ciągu opowieści Anna wygłosi hymn pochwalny na część Boga, który ujmuje się za poniżonymi. W swej wymowie podobny do Magnificat. A potem autor księgi opowie o nieprawościach synów Helego, czym przygotuje czytelnika do zrozumienia, czemu nie któryś z nich, a właśnie Samuel został kolejnym izraelskim sędzią.
Opowieść jest jasna. Na co, zwłaszcza w kontekście „rodzinnym” warto zwrócić uwagę?
Oczekiwania człowieka niekoniecznie pokrywają się z Bożymi planami. Anna chciała po prostu mieć dziecko. Nie planowała dla niego nie wiadomo jakiej przyszłości. Chyba nawet wtedy, gdy obiecywała, że jeśli pocznie odda dziecko na służbę Bogu, raczej nie spodziewała się, jak zawrotną karierę ono zrobi. I tak bywa w ludzkim życiu częściej. Coś, co wydaje się zwyczajnym krzyżem, krzyżem, który chcąc nie chcąc trzeba dźwigać, pewnego dnia, pod wpływem – zdawałoby się tylko ludzkich próśb – przemija. Tymczasem okazuje się, że Bóg spełnienie tej prośby już dawno miał w planach i realizuje przez to jakieś swoje dzieło. Większe, niż człowiek oczekiwał czy się spodziewał. Bóg naprawdę przedziwnie potrafi kierować ludzkimi losami. Jak mówiła Anna „Pan uboży i wzbogaca, poniża i wywyższa. Z pyłu podnosi biedaka, z barłogu dźwiga nędzarza, by go wśród możnych posadzić, by dać mu tron zaszczytny” (1 Sm 2, 7-8a). Warto Bogu zaufać. Nawet jeśli serce boli.
2. Kontekst drugiego czytania 1 J 3, 1-2. 21-24
Może najpierw tekst…
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. miłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, to mamy ufność w Bogu, a o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa on w nas, poznajemy po duchu, którego nam dał.
Jak wynika z siglów, składa się on właściwie z dwóch części. W pierwszej mowa o godności dziecka Bożego. Druga… No właśnie. Poprzedzona jest w 1 Liście Jana wyjaśnieniami na temat grzechu i tych, którzy się ich dopuszczają. Jan twierdzi kategorycznie: „Każdy, kto trwa w Nim, nie grzeszy, żaden zaś z tych, którzy grzeszą, nie widział Go ani Go nie poznał”.
Trochę zaskakujące, prawda? Według Jana ci, którzy grzeszą tak naprawdę nigdy nie poznali Boga. Uzasadnieniu tej tezy poświęci kilka następnych zdań aż dojdzie do kolejnego problemu: no dobra, ci co grzeszą nie są dziećmi Boga, a diabła. Ale co z tymi, którzy z różnych powodów czują się grzeszni, choć obiektywnie rzecz biorąc takimi nie są? I tym tłumaczy, że jeśli serce człowieka go oskarża, to Bóg jest większy od ludzkiego serca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |