Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Tylko taka miłość może podźwignąć tego, który upadł. Tylko taka miłość może w upadłym człowieku zaowocować pragnieniem powstania.
Stacja IX – Trzeci upadek
Oto kolejny upadek Pana Jezusa. Ciężar krzyża wydaje się nie do uniesienia, a jednak Chrystus znów powstaje, bierze krzyż i rusza w dalszą drogę. Nie wiedział, co będzie dalej, ile jeszcze czeka Go upadków nim dotrze na szczyt Golgoty i nie miał pewności czy z kolejnego da radę powstać, jak powstał z tego. Taka sytuacja, to ulubione miejsce dla działania diabła. Szatan zawsze wykorzystuje najsłabsze miejsca, aby kusić człowieka. Momenty naszych upadków są wiec uprzywilejowanym czasem jego działania. Czy Chrystus nie czuł zniechęcenia, skoro my je czujemy przy naszym kolejnym upadku? Przecież On był doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo z wyjątkiem grzechu. Jego także diabeł kusił propozycją łatwiejszej drogi. Próbował Go skłonić do pójścia na skróty, tym mocniej i wyraźniej im bliżej był celu. Jemu także szatan podsuwał myśli o porzuceniu krzyża, aby ludzi nadal trzymać w niewoli grzechu, pod swoją władzą. Jezus upadając na swej drodze wie doskonale - jak każdy z nas - że większą od słabości fizycznej jest słabość serca ogarniętego przez zwątpienie i zniechęcenie. Diabeł podsuwa je tym natrętniej, im słabiej się czujemy, i będzie tak czynić aż do naszej śmierci. Ta męka duchowa jest o wiele straszniejsza od bólu fizycznego. W niej jedynym ratunkiem jest Ojciec. Chrystus zwycięża wszelkie pokusy zawierzając siebie Ojcu. Choć zewnętrznie kolejny upadek i wysiłek powstania odbierał Mu siły, to jednak wewnętrznie wywoływał skutek odwrotny, bo akt ufności wobec Ojca, pomnażał moc Jezusa. W ten sposób Syn Boży ukazał nam, jak w słabości może się doskonalić nasza siła.
Stacja X – Odarcie z szat
Jezus zostaje odarty ze swoich szat. Nie pozostawiono Mu nic. Chrystus – drugi Adam – choć grzechu nie popełnił, doświadcza nagości pierwszego Adama, który w raju nie zaufał Bogu. Oto skutki także naszego grzechu, które On przyjmuje na siebie: odebranie godności, nagość, wstyd... Chrystus odczuł wówczas w pełni, jak bardzo grzech ogałaca człowieka, bo odbiera mu godność dziecka Bożego, niszczy w nim Boże podobieństwo. W Jezusie Chrystusie obnażonym z szat odbiła się nagość stojących w oddali ludzi, odbiła się nagość tych, którzy z Niego szaty zdzierali, tych, co między siebie je dzielili i losy rzucali o Jego tunikę. W Jezusie Chrystusie obnażonym z szat wciąż odbija się nagość każdego z nas. My – podobnie jak oni – wpatrując się w siebie, nie potrafimy zobaczyć swojej nagości. Dopiero patrząc na Niego dostrzegamy - jak w lustrze - skutki swych grzechów, widzimy ogołocenie i pustkę wywołane brakiem miłości, swoje niepodobieństwo do Ojca. Lecz jednocześnie tu i tylko tu w Jego oczach możemy przy całej swej nagości odnaleźć zgubioną tożsamość dzieci Bożych, niezniszczalną pewność, że pomimo naszego grzechu Bóg nie przestał być naszym Ojcem. Albowiem Chrystus, który wziął na siebie naszą nagość – skutek naszych grzechów, nie przestał być Synem Bożym.
Stacja XI – Ukrzyżowanie
Pan Jezus pozwala się przybić do krzyża, który ustawiają na Golgocie. Jego ciało zostaje rozciągnięte na drzewie. Obok znajdują się jeszcze dwa krzyże, z pozoru takie same, a w rzeczywistości całkiem inne. Krew sączy się z ran Chrystusa, z przebitych gwoźdźmi dłoni i stóp, podobnie jak z ciał pozostałych skazańców. Jednak tylko z krzyża Jezusa słychać wołanie: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią!” Czy słyszę to błaganie? Czy widzę, że Jego ramiona są wyciągnięte także nade mną? Czy rozumiem, że wstawia się również za mną? To w tych słowach jest cała moja nadzieja i nadzieja każdego człowieka na odpuszczenie wszystkich grzechów i darowanie wszelkich win. Albowiem On - ukrzyżowany z powodu naszych grzechów - prosił Ojca o przebaczenie dla nas. Ta prośba Syna Bożego już w ukrzyżowanym łotrze zrodziła odwagę, by zawołać: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa!” Czy i w nas budzi odwagę, by wołać do Niego jak ów łotr? Bowiem tylko przez Jezusa ukrzyżowanego, z Nim i w Nim dostępujemy usprawiedliwienia. Otrzymujemy je darmo, z Jego łaski, niezależnie od pełnienia uczynków.
Stacja XII – Śmierć Pana Jezusa na krzyżu
Tak niepodobny do człowieka jest Chrystus na tym drzewie: twarz zniekształcona, ciało zmasakrowane... słychać Jego ciężkie oddechy. Spodobało się Bogu zmiażdżyć Go cierpieniem za grzechy swego ludu, za grzechy każdego z nas. Najpiękniejszy z synów ludzkich, a tak bardzo został wyniszczony i tak nieludzko oszpecono Jego wygląd, że nie miał już wdzięku, by chciano na Niego popatrzeć. Odwracali więc głowy i kpili, że innych wybawiał, a siebie nie może wybawić. Nie rozumieli, że On mógł siebie ocalić, że wcale nie musiał tak cierpieć. Patrzyli, a nie widzieli. Słuchali, a nie słyszeli. Zobaczyli tylko to, co dla oczu widzialne: że umiera zawieszony na drzewie. Nie dostrzegli tego, co wewnątrz: że życie swoje im – pogrążonym w śmierci - oddaje, bo do końca ich umiłował. W ten sposób zewnętrzną brzydotę oraz hańbę krzyża Chrystus upiększa od wewnątrz miłością, a pustkę śmierci napełnia obecnością Ojca: „Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego!” Ziarno na krzyżu musiało obumrzeć i zostać zmiażdżone, aby stać się Chlebem, Chlebem Żywym na naszych ołtarzach. Każdy ołtarz to nawa Kalwaria. Tu objawia się miłość do końca, jeśli nie patrzymy na to, co zewnętrzne, ale wchodzimy do serca Boga ukrzyżowanego w Synu. W tym Chlebie jest nam darowane Jego życie wciąż i wciąż, nieprzerwanie. Tu otrzymujemy Życie prawdziwe, Boże, które zniszczyliśmy w sobie grzechem. Albowiem w tym Chlebie obecny jest Baranek Boży, który gładzi grzech świata i ofiaruje nam swoje życie. Dlatego każdy, kto spożywa
ten Chleb nie umrze, będzie żył na wieki...
Stacja XIII – Zdjęcie z krzyża
Dla Maryi skończył się już czas współcierpienia z Synem. Jezus już nie cierpi, ale w sercu Maryi ból nie ustał: wraz z Jego śmiercią podwoił się w sposób niewypowiedziany. Teraz właśnie – gdy trzyma w ramionach martwe ciało Syna, ciało, które z Jej ciała pochodzi – całe cierpienie przelało się w Jej serce. Czy zgadzając się w Nazarecie na Boże słowo zwiastowane przez Anioła mogła przewidzieć ten ogrom cierpienia, w którym przyjdzie się Jej zanurzyć? Nie, bo gdzież byłoby miejsce na zawierzenie, gdyby wszystko wiedziała wcześniej? W tamten dzień przyjęła słowa z wiarą, zgadzając się na takie ich znaczenie, jakie nada im Ten, od którego pochodzą. Poczęcie Syna Bożego było dla Niej tajemnicą wiary i tajemnicą miłości Boga, który oddaje Siebie. Otrzymała Jezusa w Nazarecie jako dar miłości Ojca. Tej miłości zawierzyła wówczas raz na zawsze, tej miłości wtedy powierzyła siebie. Jej dalsze życie było już tylko odnawianiem wierności Bogu, który jest Miłością. Śmierć Syna Bożego była dla Niej tą samą tajemnicą, co Jego poczęcie w Jej łonie: tajemnicą wiary i tajemnicą miłości. Czy więc mogła dać inną odpowiedź niż: „Fiat”?
Stacja XIV – Złożenie do grobu
Jezus został złożony do grobu, złożony tam, gdzie już życia nie ma, gdzie śmierć króluje i odbiera ostatnią nadzieję ocalenia. Czy to już naprawdę koniec? Czy Miłość, Dobro i Prawda na wieki są już pogrzebane? Wszystko wskazuje na to, że tak. Nawet najbliżsi uczniowie Chrystusa tak uważają. Wracają do swoich starych zajęć – tych z przed spotkania z Mistrzem – ponieważ dla nich Jego śmierć zakończyła realną obecność Nauczyciela w ich życiu. Pozostała im jedynie pamięć o wspólnie spędzonych chwilach, która teraz – w chwili składania martwego ciała Mistrza do grobu – jest pełną bólu świadomością nieodwracalnego rozdzielenia. Ból ten jest tym większy, im większa była ich miłość do Jezusa. Mrok ogarnął całą ziemię. Kamień, którym zatoczono wejście do grobu zgasił całą nadzieję apostołów. Któż z nich w tej chwili ciemności pamiętał jeszcze obietnicę Pana: „Syn człowieczy będzie cierpiał, zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie”? Wszyscy o niej zapomnieli, wzrok swój utkwili w śmierci, zatrzymali swe spojrzenie na grobie. Wszyscy, z wyjątkiem Matki. W tym wielkim mroku jedynie w sercu Matki tliła się jeszcze iskra nadziei. Dla Niej grób Syna nie był końcem, ale oczekiwaniem na wypełnienie Jego słów, które zachowywała w sercu: „Po trzech dniach zmartwychwstanę!”.