Dworska mentalność paraliżuje szukanie dobra.
Historia z Księgi Daniela, którą słyszymy dziś w pierwszym czytaniu, to wstęp do opowieści o tym, jak to dzięki Bożemu błogosławieństwu wygnani do niewoli Żydzi zyskiwali w oczach nowych władców poważanie. I jak Bóg, któremu wiernie służyli, ocalił ich, mimo toczący się przeciw nim dworskim rozgrywkom. Moją uwagę przykuwa jednak dziś głównie ten lęk nadzorcy dworskiej służby. Na prośbę Daniela, który nie chciał, by łamali oni obyczaje swojego narodu, nie dawał wybranym przez króla młodzieńcom należnej im porcji pożywienia. „Obawiam się, by mój pan, król, który przydzielił wam pożywienie i napoje, nie ujrzał, że wasze twarze są chudsze niż twarze młodzieńców w waszym wieku i byście nie narazili mojej głowy na niebezpieczeństwo u króla”. Charakterystyczne dla dworzan, prawda? Martwi się nie o to, czy są głodni, ale tylko o to, co król pomyśli i czy jego pozycja na tym nie ucierpi.
Dziś też tak się zdarza. W przeróżnych międzyludzkich układach. Mentalność dworska, każąc koncentrować się na tym co pomyśli szef, przesłania prawdziwe dobro. A jak to jest u mnie?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |