Uffffffffff, jakież to pesymistyczne! Ten komentarz jest przytłaczający i nie jest wg mnie dobrą nowiną. Jest jedną z nowin serwowanych przez dzisiejsze media, tym gorszą, że pod płaszczykiem woli bożej. Piszę bożej, bo wg mnie nie Bożej.
Moją postawą jest uczciwość, życzliwość, sprawiedliwość... i nie mogłabym w owej sprawiedliwości powiedzieć, że się to nie opłaca. Nie słyszałam też w/w powiedzenia.
A Tomasz a Kempis? Chyba nie muszę się z nim zgadzać. Od początku podanego cytatu. Być może inaczej tyylko nazywamy pewne sprawy...
Dla mnie zycie jest piękne. Nazanaczone różnorodnym trudem, ale przeżywane w jedności z Panem Jezusem, jest radosne.
Trud, mój codzienny krzyż, nie jest tak pesymistyczny, jak wybrzmiał w komentarzu. Owszem, Pana Jezusa nie poznali, nie docenili - nie chcieli. On ich dalej kochał. To boli. Ale smutne staje się dopiero, gdy człowiek nie zdecyduje się iść dalej, gdy się zatrzyma, zrezygnuje, bo nie dostał po drodze cukierków zapłaty, pochwały, awansu... nie został doceniony... Jeśli czyny mają większą wartość niż zapłata wypłacana w podziwie i chwale, nie będzie się też użalania, że nie warto być sprawiedliwym, dobrym itp.
Chrześcijaństwo jest radosne i optymistyczne. Dlaczego? Bo chodzi o spełnianie woli Boga Ojca, który jest w niebie i zna zamiary serca. Jezus nie był ani smutny ani rozgoryczony. On jedynie stawiał ludzi w prawdzie. Nie koncentrował się na sobie. Jego cel to spełnienie woli Ojca i ratowanie człowieka. Dlatego modłił się : wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi...!
Niestety od jakiegoś czasu większość umieszczanych tu cytatów ma charakter bardzo pesymistyczny tzn. będziecie cierpieć i to wasze cierpienie jest najważniejsze. Być może jest to związane z czasem Wielkiego Postu ale jak czytam takie cytaty to mnie ciarki przechodzą. Chrystus aż tak nie skupiał się na cierpieniu a raczej na miłości. Może od Wielkianocy będą radośniejsze faragmenty. Musimy szukać radości w naszych utrapieniach a nie je rozpamiętywać.
"Całe życie Chrystusa było krzyżem i męczeństwem..." - a skąd taki wniosek. Całe życie to chyba przesada, bo nie mamy dokładnie opisanych wszystkich lat życia Chrystusa i nie wydaje mi się że zanim rozpoczął nauczanie jego życie było tylko krzyżem i męczeństwem. To chyba zbyt duże uogulnienie.
A ja tak króciutko, żeby dodać choć 1 pozytywa do tych komentarzy ') - Dla mnie to rozważanie nie jest przygnębiające, ale wspierające :) Może to kogoś zdziwi.. jednak, gdy się już dużo cierpiało, wycierpiało lub wciąż cierpi...duchowo, psychicznie, cieleśnie... to to Słowo naprawdę wspiera i pokrzepia, daje nadzieję! Alleluja! Niebo czeka! :)
Słowo Boże - oczywiście!!!!! Ale komentarz jest smutny. Jeśli ktoś pomyśli, że nie opłaca się dobrze czynić, bo w zamian otrzyma się niezrozumienie i zło, to właśnie to nie jest chrześcijańskie. To z postawy Jezusa nie wypływa. Jeśli spytał: >za który dobry czyn chcecie mnie zabić<, to nie było to rozgoryczeniem. On jedynie chciał uświadomić oskarżycielom ich zamknięcie na prawdę, ich zaślepienie. Chciał ich tym słowem obudzić, zmusić do refleksji. Ale nie było to podanie w wątpliwość sensu czynionego przez Niego dobra. I w tym leży smutek tego komentarza. Zatrzymanie się na braku wdzięczności i odpłacie za dobro... A nie to powinno być naszą troską. Jedynie pełnienie woli Ojca! Ja też Ciebie, Kate, pozdrawiam!
Uffffffffff, jakież to pesymistyczne! Ten komentarz jest przytłaczający i nie jest wg mnie dobrą nowiną. Jest jedną z nowin serwowanych przez dzisiejsze media, tym gorszą, że pod płaszczykiem woli bożej. Piszę bożej, bo wg mnie nie Bożej.
Moją postawą jest uczciwość, życzliwość, sprawiedliwość... i nie mogłabym w owej sprawiedliwości powiedzieć, że się to nie opłaca. Nie słyszałam też w/w powiedzenia.
A Tomasz a Kempis? Chyba nie muszę się z nim zgadzać. Od początku podanego cytatu. Być może inaczej tyylko nazywamy pewne sprawy...
Dla mnie zycie jest piękne. Nazanaczone różnorodnym trudem, ale przeżywane w jedności z Panem Jezusem, jest radosne.
Trud, mój codzienny krzyż, nie jest tak pesymistyczny, jak wybrzmiał w komentarzu. Owszem, Pana Jezusa nie poznali, nie docenili - nie chcieli. On ich dalej kochał. To boli. Ale smutne staje się dopiero, gdy człowiek nie zdecyduje się iść dalej, gdy się zatrzyma, zrezygnuje, bo nie dostał po drodze cukierków zapłaty, pochwały, awansu... nie został doceniony... Jeśli czyny mają większą wartość niż zapłata wypłacana w podziwie i chwale, nie będzie się też użalania, że nie warto być sprawiedliwym, dobrym itp.
Chrześcijaństwo jest radosne i optymistyczne. Dlaczego? Bo chodzi o spełnianie woli Boga Ojca, który jest w niebie i zna zamiary serca. Jezus nie był ani smutny ani rozgoryczony. On jedynie stawiał ludzi w prawdzie. Nie koncentrował się na sobie. Jego cel to spełnienie woli Ojca i ratowanie człowieka. Dlatego modłił się : wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi...!
Pozdrawiam sserdecznie,
Kaśka
Ale komentarz jest smutny. Jeśli ktoś pomyśli, że nie opłaca się dobrze czynić, bo w zamian otrzyma się niezrozumienie i zło, to właśnie to nie jest chrześcijańskie. To z postawy Jezusa nie wypływa. Jeśli spytał: >za który dobry czyn chcecie mnie zabić<, to nie było to rozgoryczeniem. On jedynie chciał uświadomić oskarżycielom ich zamknięcie na prawdę, ich zaślepienie. Chciał ich tym słowem obudzić, zmusić do refleksji. Ale nie było to podanie w wątpliwość sensu czynionego przez Niego dobra. I w tym leży smutek tego komentarza. Zatrzymanie się na braku wdzięczności i odpłacie za dobro... A nie to powinno być naszą troską. Jedynie pełnienie woli Ojca!
Ja też Ciebie, Kate, pozdrawiam!