rzeczywiście, uwielbiałam góry. niby nic, a jednak boli kiedy sie odetnie. Tak samo jest z dobrami duchowymi - tez łatwo sie do nich przywiązać - moga byc takim samycm bałwochwalstwem jak przywiązanie do grzechu. Oczyszczenie. I tylko On zostaje.
Raczej wszystko wskazuje na to, że Bóg stworzył nas istotami doskonałymi lub prawie doskonałymi. Tym samym dał nam możność przybliżenia się do Niego samego. Przybliżenia a nie utożsamiania...Zapewne dlatego uposażył nas w system odczuwania i tenże uczynił swoim głównym narzędziem. Z medycznego punktu widzenia, ludzka łza spełnia nie tylko funkcję oczyszczania, nawilżania spojówki lecz stanowi swoisty "wentyl", który zaraz po wątrobie i nerkach spełnia rolę wydalniczą nagromadzonych w organiźmie, toksyn. Nie będę odkrywcza, jeśli określę ból jako metodę przełamywania naszego potencjału dumy, pewności siebie i nierzadko "wszechwiedzy". Tylko ból potrafi sprowadzić nas na ziemię, uczynić poddanymi Jego wszechmocy, uzmysłowić Jego potęgę a znikomość własnego istnienia. "Protezy, ekscentryczność", teatr orginalności jest tego żywym przykładem. Chcemy istnieć, szukamy poklasku i akceptacji środowiska, w którym żyjemy. Umiejętnie dobieramy środki by mistyfikacja, którą tworzymy schlebiała naszej próżności często połączonej z zaspokajaniem oczekiwań otoczenia. Tymczasem Stwórca ma odmienne od naszego, "postrzeganie". To On a nie my winien nadawać ton naszemu życiu. Po ludzku domniemuję, że nie ma na nasze ego, "lepszego bata". Toteż dopuszcza ból i łzy jako środki temu zaradcze. Nie rozumiem tylko jednego; dlaczego Pan Bóg pozwolił by istoty z gatunku odmiennego aniżeli " homo sapiens" odczuwały ból w sposób do niego podobny. Przecież..., one nie myślą, one nie grzeszą.
Z medycznego punktu widzenia, ludzka łza spełnia nie tylko funkcję oczyszczania, nawilżania spojówki lecz stanowi swoisty "wentyl", który zaraz po wątrobie i nerkach spełnia rolę wydalniczą nagromadzonych w organiźmie, toksyn.
Nie będę odkrywcza, jeśli określę ból jako metodę przełamywania naszego potencjału dumy, pewności siebie i nierzadko "wszechwiedzy". Tylko ból potrafi sprowadzić nas na ziemię, uczynić poddanymi Jego wszechmocy, uzmysłowić Jego potęgę a znikomość własnego istnienia. "Protezy, ekscentryczność", teatr orginalności jest tego żywym przykładem. Chcemy istnieć, szukamy poklasku i akceptacji środowiska, w którym żyjemy. Umiejętnie dobieramy środki by mistyfikacja, którą tworzymy schlebiała naszej próżności często połączonej z zaspokajaniem oczekiwań otoczenia. Tymczasem Stwórca ma odmienne od naszego, "postrzeganie". To On a nie my winien nadawać ton naszemu życiu. Po ludzku domniemuję, że nie ma na nasze ego, "lepszego bata". Toteż dopuszcza ból i łzy jako środki temu zaradcze.
Nie rozumiem tylko jednego; dlaczego Pan Bóg pozwolił by istoty z gatunku odmiennego aniżeli " homo sapiens" odczuwały ból w sposób do niego podobny. Przecież..., one nie myślą, one nie grzeszą.