Pochłania Go miłość do nas. A my (nad)gorliwców nie bardzo lubimy. Przychodzą nie w porę, zawsze czegoś chcą, przy ich postawie nasze działania wyglądają blado, bladuchno.
„Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Nie wiem czy umiem.
„Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie” – pisze dziś święty Paweł. Tak, nasza ojczyzna jest w niebie. Wiem o tym. I wspominam dni, gdy wespół z przyjaciółmi tę prawdę odkrywałem. Jakże inaczej pozwalała nam spojrzeć na to, co nas otaczało.
Jak co miesiąc, modlimy się w dwóch papieskich intencjach, ogólnej i misyjnej. Pierwsza z nich to: „Aby osoby, które cierpią z powodu samotności, zaznały bliskości Boga i wsparcia ze strony braci”.
Uwzględniają czytania i antyfony mszalne.
Czymże jest płonąca lampa bez pamięci o przyszłości? Tylko pustym znakiem? Czy może rechotem zagłuszającym lęk przed bliżej nie znanym?
Modlitwa rozpoczyna się od pragnienia Boga, gdyż pragnienie jest początkiem miłości.
I znów wracam do lektury listu do Filipan. „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego”.
Dostosowaliśmy się. Bliższa nam reguła: „oko za oko, ząb za ząb”. Pewnie dlatego niespecjalnie różnimy się od naszego otoczenia.
Chrystus naszą świątynią. Kościół świątynią Chrystusa. Komentarze do liturgii i modlitwa wiernych.