Nie bój się. Nie słuchaj ich zarzutów, nie cofaj się, nie trać wiary. Dobrze zrobiłeś, prosząc mnie o pomoc. Chodź.
Nie bój się. Chodź ze Mną. Miłość jest prostsza, niż ci się wydaje. Choć zawsze jest tajemnicą.
Do ziaren już zasianych dodawaj. Nie bój się. Nowe ziarno nie zagłuszy już wzrastającego. Tylko złe może zagłuszyć. Dodawaj ziaren.
Bóg, który wchodzi do łodzi naszego życia. Ot tak, po prostu. Pojawia się, a przerażonym swoją grzesznością ludziom mówi: Nie bój się. Twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech.
Uczucia są jak plewy na wietrze. Wola słabnie. Miłość potrzebuje spoiwa. Będzie szczęśliwy „kto boi się Pana”.
...przez tych, którzy sami nazywają się kościołem.
Jeszcze nie zagrożony przez Heroda, a już zagrożony przez zaglądającą do żłobu wraz porannymi promieniami słońca biedą, pyta o sens narodzin w opuszczeniu.
Prawdy o Kościele, piękna tej wspólnoty drogi, nie odkryjemy jak widzowie telenoweli, czy nawet publiczność ambitnego teatru.
Nieśmiertelność? Tak, to pewne. Za bramą śmierci jest nowe życie.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...