Nie bój się. Chodź ze Mną. Miłość jest prostsza, niż ci się wydaje. Choć zawsze jest tajemnicą.
Wstęp
„Pomiędzy nami idziesz Panie po kamienistej drodze życia. I słuchasz słów zrodzonych z lęku przed jutrem pełnym tajemnicy”.
Twoja droga. Opowieść wyssana z mlekiem matki. Słyszana setki, jeśli nie tysiące razy. Potrafimy odtworzyć jej szczegóły w najdrobniejszych detalach. Mimo to za każdym razem, gdy próbujemy ją z Tobą przemierzyć, odczuwamy lęk. Ta męka, śmierć, pusty grób pozostaje tajemnicą. A my chcemy, by wszystko było jasne, zrozumiałe, proste.
Nie bój się. Chodź ze Mną. Miłość jest prostsza, niż ci się wydaje. Choć zawsze jest tajemnicą.
Stacja I – Milcząca miłość
„Milczysz? Nic nie odpowiadasz?”
Milczę. Wszystko już zostało powiedziane. Zasiane. Na glebach żyznych, drogach, skałach i ugorach.
Milczę. Miłość nie jest sporem o racje, argumenty, prawa i zasady.
Milczę. Miłość nie szuka swego. Jest pokorna.
Milczę. Nie próbuję udowodnić niewinności. Skoro wziąłem na siebie grzechy wielu – jestem winny.
Stacja II – Grzechy wielu
„On wziął na siebie grzechy wielu i oręduje za przestępcami”.
Ciężka jest włożona na Twoje ramiona belka?
Dla miłującego nic nie jest ciężkie. Choć czasem boli. Nawet bardzo. Ale nie myślę o tym. Myślę o bramie raju otwartej, Adamie czekającym w otchłani, trzcinach nadłamanych, kolanach omdlałych. Myślę o godzinie i dniu przebaczenia. Gdy grzechy jak szkarłat nad śnieg wybieleją.
Stacja III – Słaby Bóg
„Jak baranek na rzeź prowadzony…”
Gdzie wyciągnięta ręka, ramię mocne, rozstępujące się wody, wojsko faraona w wodach morza pogrzebane? Gdzie znaki i cuda, lud wołający Hosanna?
Poczekaj. Ramię mocne odsunie kamień. Wody pochłoną grzechy wielu. Cudownie przemienieni śpiewać będą Hosanna. Niebawem.
Tymczasem ręka mocna dzierży krzyż. Mocne kolana wstają z ziemi.
Stacja IV – Spojrzenie
„Błogosławione oczy, które widzą…”
Zobaczyłeś w jej oczach szczęśliwe dzieciństwo? Miłość bezgraniczną? Pokorę służebnicy? Troskę, z jaką Cię karmiła, a później podążała Twoimi śladami?
Zobaczyłem więcej. W Jej oczach, jak w zwierciadle, zobaczyłem Matkę przez Słowo i sakrament rodzącą do nowego życia. Zobaczyłem rzesze odkupionych, napełnionych Duchem, głoszących Dobrą Nowinę. Jej oczy były już oczami Matki Kościoła.
Nie, nie płakała. Promieniowała nadzieją.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |