Jego ofiara dokonała się raz. Nie potrzeba już żadnych innych ofiar. Żadnych dopełnień. Żadnych powtórzeń.
Tak, to prawda. To wielkie szczęście. Ale nikt go pewnym być nie może, choćby był zaproszony.
Szczęście jest w zasięgu mojej ręki. Przyjdzie niezawodnie. Czekam tej chwili – wypatruję – czuwam, by jej nie przegapić. Ale jak inne to czuwanie!
Cóż szczególnego czynicie? To proste pytanie zatrzymuje. Cóż szczególnego czynię? Czym moje życie różni się od życia innych? Mam żyć inaczej. Nie ludzie stanowią moją miarę. Nie do nich mam się porównywać.
Czego brakuje mojemu światu, by odzyskał blask dobra, prawdy i piękna w nim złożony?
Zwieńczeniem planu Boga dla nas nie jest śmierć. Zwieńczeniem planu Boga jest życie wieczne. Tam, gdzie zła już nie będzie.
Sam nakaz odbiera mi wolność – mówią. Swoją wolność mogę zrealizować tylko w nieposłuszeństwie.
Ile razy skupiam się na zdaniach pełnych pociechy i nadziei. Ile razy zapominam o wezwaniu „bądźcie gotowi”. Ile razy myślę: „to nie do mnie”.
Nie da się zacząć od owoców. Musi być czas na wzrost. Wzrost potrzebuje czasu i troski. Trzeba cierpliwości. Czy do innych, czy do siebie.
Co jest z nami nie tak? Głosić Jego chwałę, rozgłaszać cuda, wierzyć wśród prześladowań, wzywać Go w świątyni, być dla innych znakiem – wszystko jawnie, głośno, na widoku.
… choć do jednego celu.