Trudna prawda wiary. Ograniczeni wzrokiem, słuchem, dotykiem, czasem, wymiarami wysokości, szerokości i głębi, nie jesteśmy w stanie, choćby w najmniejszym stopniu, wyobrazić sobie czym jest wieczność i nieśmiertelność. Prawda o kruchości ludzkiej egzystencji bezlitośnie dotyka nas, gdy odchodzi ktoś bliski. Doświadczając przemijania nie jesteśmy w stanie w tym bolesnym momencie zachwycić się obietnicą: Pan cię wskrzesi w dniu ostatecznym.
Wiara ma w sobie coś z „na przekór”: temu, co widać słychać, co czuję i co podpowiada rozum. Także „na przekór” śmiejącym się z nas i posądzającym o naiwność, głupotę, ucieczkę przed „prawdziwym życiem”. I pewnie mieliby rację gdyby nie światło pustego grobu Jezusa. Nie wiedza zeń płynąca, nie matematyczna pewność, ale światło. Ono przemienia lęk w nadzieję, ucieczkę w oczekiwanie, próby racjonalnego tłumaczenia w tęsknotę. Wbrew podnoszącym wrzawę, płaczącym i wyśmiewającym…