Być może patrzymy czasem wstecz i myślimy: jakoś tak wyszło. Może nie braliśmy pod uwagę wszystkich niuansów, nie uwzględniliśmy konsekwencji. Może przejrzystość nie była jak trzeba, stępiało ostrze wyboru… Zbyt szybko działaliśmy, łatwo poszło.
Odwrócić się od Boga, służyć Mamonie, zapomnieć o dobroczyńcach, nie dochować wierności – to wszystko składa się z drobiazgów, małych kroków w ciemność. Tych chwil, kiedy myślimy: nic się przecież nie stało, jeszcze. Tych przebłysków, w których wolimy nie widzieć, zamknąć oczy.
Jezus, który naucza: nie martwcie się, tak się nie da, czyż nie jesteście ważniejsi – jakby dostrzegał ten niepokój w nas. Jakby umiał dostrzec te okruchy dobra, które na dnie serca przechowujemy. Jakby wołał do nas, czasem z bardzo daleka: To wystarczy.