Garść uwag do czytań na XXIII niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
To wymagania jakie stawia Jezus. Jak wyjaśnia to, że aż tyle domaga się od swoich uczniów? Podaje dwa obrazy.
Podsumowując. Jezus wskazuje, że Jego uczeń powinien pójść za Nim bez żadnego „ale”. Ma Go stawiać przed najbliższymi, a nawet przed samym sobą. Ma z pokorą wziąć swój krzyż czyli przyjmować drogę życia, która mu Bóg wyznaczył. Także gdy idzie o wymagania, które niesie ze sobą Ewangelia. Bo jeśli tego nie zrobi postępuje nieroztropnie. Może się okazać, że nie da rady osiągnąć celu.
Co jest tym celem? Zbawienie? Brzmiałoby przerażająco. Ale raczej chodzi „tylko” o bycie prawdziwym uczniem Jezusa. Na to wskazuje wspomniany wcześniej szeroki kontekst . Bo przecież i dla byle jakich w niebie powinno się znaleźć miejsce. Dla zaginionych owiec, zgubionych drachm, marnotrawnych synów (te teksty znajdują się w następnym rozdziale Łukaszowej Ewangelii). Jeśli jednak ktoś naprawdę chce być uczniem Jezusa nie może kalkulować ile da Bogu, ile zostawi sobie. Musi dać wszystko.
Ta rada, podobnie jak rada jakiej Paweł udzielił Filemonowi, też przerasta to, co człowiek zwykł myśleć na temat pewnej hierarchii wartości, która w jego życiu powinna obowiązywać. Ale czyż nie jest mądrze posłuchać Tego, bez którego skazani jesteśmy na szukanie po omacku?
5. W praktyce
Ewangelia tej niedzieli to wezwanie, aby zachowywać się roztropnie. Polega owa roztropność na opowiedzeniu się za Jezusem bez żadnego „ale”. On ma być na pierwszym miejscu i basta. Wydaje się, że każdy chrześcijanin powinien często pytać samego siebie, czy rzeczywiście stawia Jezusa na pierwszym miejscu.
Największym niebezpieczeństwem jakie w tym kontekście pojawia się na drodze chrześcijańskiego życia jest stawianie ponad Jezusem samego siebie. Największym, bo egocentryzm trudniej zauważyć, niż stawianie ponad Bogiem innych ludzi czy spraw. To z takiej postawy rodzi się wygodnictwo, zamiłowanie do bogactwa czy przywiązanie do władzy. Uczeń Chrystusa powinien często zadawać sobie pytanie, czy idzie za swoim Mistrzem, czy tylko wykorzystuje Mistrza. Wykorzystuje najczęściej do uspokajania sumienia, że wszystko jest OK i nic nie trzeba w swoim życiu zmieniać. Czasem jednak – zwłaszcza wśród ludzi obracających się w kręgach „kościelnych” – do robienia kariery, do zdobywanie bogactwa i jeszcze paru innych równie egocentrycznych zachowań...
Chrześcijaninowi zagraża też inne niebezpieczeństwo: stawiania innych ludzi ponad Chrystusa. Nie chodzi – jak napisałem wcześniej – o troskę o nich, zwłaszcza tę wynikającą z obowiązków stanu. Raczej chodzi o poświęcanie Jezusa i Jego nauczania w celu przypodobania się innym. To może wynikać z obawy o utratę znajomych, ale i z troski o karierę, awans i parę innych...
Chrześcijanin ma nieść swój krzyż. Czyli w tym co niesie los zawsze mówić Bogu „tak”. Oczywiście nie chodzi np. o godzenie się z chorobą, gdy istnieje prosty sposób na wyleczenie się albo o milczenie wobec zła, którego bez większych problemów można by uniknąć. Częścią owego „losu”, który jest nam dany jest przecież i możliwość obrony przed chorobami czy złem. Jednak jeśli nie można w żaden godziwy sposób jakichś niedogodności czy nawet zła uniknąć, trzeba je przyjąć. W tym kontekście warto jednak pytać, na ile wybiórczo traktuję wymagania Ewangelii. Jezus nie mówi, że wystarczy jeśli Jego uczeń będzie zachowywać tylko część Jego nauczania, a resztę będzie miał w nosie. Kto idzie za Nim, a nie bierze krzyża, tylko wybiera co mu wygodne, nie jest Go godzien.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |