Kolejne pokolenia. Kolejne imiona. Drzewo genealogiczne. Szlachetny ród… A jednak coś więcej. Konkretni ludzie. Jeszcze bardziej konkretne historie. Niekoniecznie święte…
Abraham. Ten który uwierzył obietnicy. I ten, który własną żonę przedstawił jako siostrę, bo tak mu się wydawało bezpieczniej. Ten, który próbował Bożej obietnicy pomóc po ludzku i napytał sobie tylko kłopotów. W końcu uwierzył, że Bóg jest wierny. Nawet jak wszystko wskazuje na coś wręcz przeciwnego.
Tamar. Była synową Judy. Po śmierci męża odsuniętą na bok, bezdzietną wdową. By począć syna, którego nie chcieli jej dać, uciekła się do oszustwa. Wygrała.
Rut. Moabitka, która opuściła swój naród i zamieszkała między Izraelitami. Poszła nie za mężem, ale po jego śmierci za teściową. Mogła odejść. Poprowadziła ją miłość.
Jesse. Jednego z synów uważał najwyraźniej za nieudanego. Niegodnego wybrania przez Boga. Ale właśnie tego, którego ojciec wysłał do pasienia owiec, wybrał Bóg na króla Izraela.
Dawid. Wybrany. Bóg nie odebrał mu swojej łaski ani obietnicy nawet wtedy, gdy wziął sobie cudzą żonę, a męża wysłał na pewną śmierć. Ale to ta kobieta stała się matką Salomona...
Historia konkretnych ludzi. Świętości i grzechu. Miłości i zdrady. Właśnie w niej i przez nią Bóg napisał historię naszego zbawienia.
Przez nasze życie – takie, jakie jest – pisze nadal historię zbawienia świata. Aż przyjdzie czas, gdy powróci...
Modlitwa
Mądrości Najwyższego, która urządzasz wszystko mocno i łagodnie,
przyjdź i naucz nas drogi roztropności.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.