Garść uwag do czytań na XXXII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
- W kontekście pierwszego czytania wypada jednak zauważyć jeszcze jedno: chodzi o to zaufanie do Boga. Że dzban oliwy się nie wyczerpie, że wrzucony na świątynię grosz to nie ostateczna katastrofa finansów. Obie te wdowy ryzykowały w zasadzie niewiele: może jeden posiłek więcej. Zapobiegliwość kazałaby nie podzielić się. Skorzystać z tego co się ma, by odwlec ostateczny wyrok głodowej śmierci. Obie wdowy zdecydowały inaczej: i tak mogę umrzeć z głodu; wcześniej czy później, to już bez znaczenia; ale dzieląc się tym co mam mogę jeszcze zrobić coś dobrego. I chyba chodzi tu właśnie o to zaufanie Bogu, że zawsze warto być dobrym. Bez względu na niekorzystne okoliczności.
5. W praktyce
- Każdy uważający się za porządnego chrześcijanin powinien przynajmniej od czasu do czasu pytać o motywy, dla których jest religijny. Czy wynikają z miłości Boga i bliźniego czy z dmuchania w swoje ego albo z chęci łatwego życia.
W kontekście specyfiki toku myślenia Ewangelisty Marka dużo jednak ważniejsze wydaje się inne pytanie: czy przypadkiem swoim przyklaskiwaniem nie promujemy takiej wypaczonej religijności różnych współczesnych faryzeuszy? Czy nie tworzymy swoimi postawami atmosfery, w której ważne jest „pozdrowienie na rynku” „pierwsze miejsce w synagodze” i takież samo na uczcie?
- Ile dla nas, polskich katolików XXI wieku znaczą ubogie wdowy ze swoimi groszami, a ile bogacze, rzucający na dobre cele ochłapy ze swojego majątku? Odpowiedź wydaje się oczywista. Przecież znamy Ewangelię. A jednak w praktyce różnie bywa. Zaszczyty w postaci umieszczenia nazwisk fundatorów na ufundowanych sprzętach czy budowlach albo zaproszenie do jakiegoś elitarnego grona nie spotykają ubogich wdów, a bogaczy. To zrozumiałe? Niby tak. Ale już np. gdy się za ofiary dziękuje, warto dziękować wszystkim, a nie zauważać tylko tych najhojniejszych. Zresztą bez wdowich groszy niejedno piękne dzieło nigdy by nie powstało.
- Podzielić się swoim to nierozsądne. No bo co będzie, jeśli mi zabraknie? To rozsądne myślenie cechuje niejednego dzisiejszego chrześcijanina. Musi zadbać o dobry start dla swoich dzieci, o emeryturę, o ubezpieczenie i zabezpieczenie na wszelki wypadek. No jasne. Na pewno jednak nigdy ta troska nie powinna nam przeszkadzać w miłości bliźniego. W daniu mu tego, czego potrzebuje. Na 100% nigdy przecież się na przyszłość nie zabezpieczymy. Bogactwa mogą zniszczeć albo przepaść, możemy też umrzeć. Trzeba zaufać, że jeśli okażemy się dobrzy dla naszych bliźnich i uszczuplimy nieco zapasy tego, czym się próbujemy zabezpieczyć, to Bóg się o nas też zatroszczy. Przecież prosimy Go codziennie o chleb powszedni, nie tak?
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
» | »»