Co się działo z Jezusem w czasie pomiędzy śmiercią na krzyżu a Zmartwychwstaniem? W "Składzie Apostolskim" odpowiadamy na to pytanie słowami "Zstąpił do piekieł". Są tak trudne, że budzą mnóstwo błędów i nieporozumień.
Mówimy: "Jezus umarł" i nierzadko łączymy z tym powiedzeniem taką właśnie spirytualistyczną treść: że porzucił swoje ciało i oderwał się od ziemi, od świata, od materii, od całej tej otchłani i przeniósł się w krąg majestatu Bożego. Ale chrześcijańskie Credo mówi trochę inaczej: "Zstąpił do otchłani i zmartwychwstał". Nie porzucił niczego, co dał mu Ojciec. Złamał aktualne uwarunkowania otchłani i zmartwychwstał w przemienionym chwalebnie ciele. Chrześcijaństwo jest jedyną wielką religią, która miłuje ziemię. Miłuje ją nie dlatego, że takie się mu trafiło widzimisię, lecz .dlatego, ponieważ chrześcijański Bóg miłuje ziemię j wszystko stworzenie.
J,ezusowa śmierć była nie tylko dojściem do końca dróg człowieczych. Była także zstąpieniem Syna Bożego do wnętrza świata i wszelkiej jego rzeczywistości 'materialnej. Dopiero przez to, że umarł, należy naprawdę do ziemi. Ponieważ jednak zmartwychwstał, ziemia naprawdę stała się w tajemny sposób uczestnikiem Jego rzeczywistości. Żadna siła ich nie rozdzieli. Jezus nie wyprowadził się z ziemskiej chaty, bo przecież zmartwychwstał w ciele, które jest cząstką ziemi - cząstką, która do niej należy jako element jej rzeczywistości i jej przyszłych losów. I to nie jest jego osobista wyłącznie sprawa, Jezus bowiem zmartwychwstał jako ;,pierwocina wszelkiego stworzenia". Święty Ambroży miał rację, kiedy wołał: "Zmartwychwstał w nim świat, zmartwychwstała w nim ziemia, zmartwychwstało w nim niebo". Ale niczego nowego nie wymyślił przecież, bo te sprawy są obecne już w Biblii.
Biblia, mój Boże... Sceną, która najbliżej kojarzy się z rzeczywistością Zmartwychwstania jest w Ewangeliach niewątpliwje scena Przemienienia na Górze, kiedy paru uczniom swoim Jezus pozwala ujrzeć siebie w chwale. Oni zaś porażeni potęgą i pięknem jego rzeczywistości - padają na ziemię i mówią: "Panie, dobrze nam tu być". Tak było w starym tłumaczeniu. A co to znaczy: "dobrze nam tu być"? W powiedzeniu "dobrze nam b y ć" poprzez użycie bezokolicznika jest przede wszystkim element bezczasowego trwania. Całe zaś to odezwanie znaczy tyle, co: "Panie, w Twojej przemienionej obecności odnaleźliśmy trwałą radość istnienia. Niech tak już zostanie. Dobrze jest być". Ale nie: nowszym tłumaczom nie spodobało się to i napisali: "dobrze, że tu jesteśmy". A to nic nie znaczy. Można pójść do miłego lokalu i powiedzieć: "dobrze, że tu jesteśmy". Można wsiąść do tramwaju i patrząc na tych, którzy już się nie wcisnęli -rzec: "dobrze, że tu jesteśmy". Niechaj Bóg miłosierny przetka ucho tłumaczom biblijnym.
Żeby to tylko szło o tłumaczenia. Są jeszcze sprawy teologiczne, o których ze strachem odważam się wspominać. Chodzi mi o Sakrament Eucharystii, znany także Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej, o którym to sakramencie sam Jezus mówił, iż jest to sakrament na życie człowieka i na życie świata. Zauważmy, jak się to potocznie interpretuje: że przez sakrament Eucharystii Jezus zstępuje do serc ludzkich, albo, że w tymże sakramencie jest obecny wśród nas.
Zgoda, to jest słuszne. Ale Jezus był Żydem. A w świecie hebrajskim sprawy miewały kamienną rzeczywistość: ciało znaczy ciało, a krew znaczy krew cokolwiek by się powiedziało o jej rozlicznych zawartościach pojęciowych. Jeżeli Jezus idąc na śmierć powiedział nad skibką chleba nad garstką materii: "To jest ciało moje", zaś nad kielichem wina, owocem szczepu winnego i pracy rąk ludzkich "To jest krew moja" - może mówił o swoim zstąpieniu w otchłań rzeczywistości ziemi, przemieniając je w swoje ciało i krew? A potem zmartwychwstał. I może słowa konsekracji sprowadzają w chleb i wino dosłowną choć ukrytą rzeczywistość Jego przemienionego i zmartwychwstałego ciała i krwi "na Żywot świata", nie zaś jakieś dość enigmatyczne "obecności duchowe"? Nie wiem. Ale tak sobie czasem myślę, że taka właśnie może być rzeczywistość Eucharystii, o wiele bardziej realna i dosłowna, niż się nam czasem zdaje.
Powiedział pewien starożytny Ojciec Kościoła, mając na myśli Jezusa: "Caro cardo salutis", "ciało jest sednem zbawienia". Nie był Zydem, był tylko człowiekiem Biblii. Podobnie też i Rahner uważa, że jeśli szukamy Boga nieskończoności, a tego oczywiście zaniechać nie można, szukając równocześnie także i ziemi wolnej od swych bied i ułomności - nie musimy się martwić, ponieważ droga do tych obu spraw jest jedna i tożsama. Dzieje się to w konsekwencji tej właśnie prawdy wiary, która mówi: "Zstąpił do otchłani, trzeciego dnia zmartwychwstał".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |