Wraz z Gościem Niedzielnym proponujemy w tym roku Adwent z cnotami. Gość Niedzielny, zgodnie z nazwą, przygotował materiały na niedziele. Będą one mówić o cnotach kardynalnych. Wiara.pl w dni powszednie będzie mówić o innych cnotach.
Napisałem wczoraj, że prawdomówność jest cnotą bardzo ważną, ale trzeba ją poddać pod osąd roztropności i miłości. Na pewno nie należy mówić głośno o wszystkim, co się wie. Na pewno nie wolno używać prawdy w celu zranienia innych. Nie wolno też mówić prawdy tym, którzy chcą źle ją wykorzystać. Dzisiaj o cnocie bardzo bliskiej prawdomówności. O szczerości. Jak prawdomówność dotyczy słów, tak szczerość dotyczy postępowania człowieka.
Szczerym nazywamy takiego, który na zewnątrz pokazuje siebie takim samym, jakim jest wewnątrz. Chyba nie trzeba dodawać, że cnota ta bardzo pomaga w kontaktach z osobą, która tę cnotę posiada. Zawsze wiadomo, na czym się stoi. Jeśli pojawiły się jakieś nieporozumienia, można je z kimś takim zaraz wyjaśnić. A jeśli się nie da, zawsze wiadomo, że ta osoba nie jest do nas zbyt przychylnie nastawiona. Nie powierzę jej wtedy spraw, które mogłaby wykorzystać przeciw mnie.
Przeciwne tej cnocie są dwulicowość, fałszywość czy hipokryzja. Truizmem będzie przypomnienie, jak bardzo taką postawą można bliźnich zranić. Sam pamiętam, jak bardzo wstrząsnęła mną sytuacja, w której ktoś strasznie się przymilał pewnej osobie, by parę sekund później, kiedy już się oddaliła, powiedzieć o niej najgorsze rzeczy. Uświadomiłem sobie, że komuś takiemu nie wolno ufać.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewne ważne nieporozumienie dotyczące tej postawy. Otóż dość często spotyka się sytuację, w której ktoś nie dorasta do swoich ideałów. Zdarza się to tym częściej, im wyższe wymagania ktoś sobie stawia. Jeśli ten człowiek niczego nie udaje, nie gra, nie wolno nazwać go hipokrytą. Nikt nie ma obowiązku głośno opowiadać o swoich słabościach. Bo każdy człowiek ma prawo do tego, by jego grzechy czy niedoskonałości pozostały w ukryciu. Inaczej mielibyśmy do czynienia z jakąś formą duchowego ekshibicjonizmu.
Zauważ też, że – niestety – w obawie przed oskarżeniem o dwulicowość, ktoś zamiast mozolnie starać się poprawić swoje życie, może porzucić ideały. Gdy komuś przychodzi coś takiego do głowy, powinien natychmiast odrzucić taki pomysł jako szatańską pokusę. Tak. Szatańską pokusę. Bo rzekomo unikając hipokryzji godzi się na pozostanie w znacznie gorszych grzechach...
Pokusa ta przybiera czasem formę pragnienia porzucenia starań o wyjście z grzechu, by być fair wobec Boga. Wielu uwikłanych w jakiś grzeszny nałóg czegoś takiego doświadcza. Mówią: „Co z tego że żałuję, spowiadam się, skoro nie widać poprawy? Lepiej pozostać w grzechu. Przynajmniej będę uczciwy wobec Boga”... Rozumiesz, gdzie tu jest działanie diabła?
Nigdy nie nazwałbym hipokrytą kogoś, kto uwikłany w grzech ma jednak odwagę nazwać go złem (choć się nim nie obnosi). Za to nie miałbym oporów przed nazwaniem tak osoby, która pobożnym wytyka słabości i nazywa ich hipokrytami, a u innych takie samo postępowanie chwali. Przykład? Zobacz, jak często zdarza się wytykanie księżom grzechów związanych z 6 przykazaniem przez osoby, które w innych wypadkach chwalą rozwiązły tryb życia...
Staraj się być szczery. Ale nie bój się też przesadnie nazwania hipokrytą. Szukaj dobra, prawdy, sprawiedliwości niezależnie od tego, czy do tej pory udawało Ci się dobrze, sprawiedliwie i w prawdzie żyć...
Ciągle daleki od ideałów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |