Upadek to po ludzku przeklęta sytuacja…
– Nie widzimy w nim dotyku Boga. A to właśnie w miejscu krzyża łaska leje się hektolitrami. Nie w powodzeniu, w sukcesie. W zranieniu, bezsilności.
Sam odczuwałem niemal namacalnie obecność Boga w takich chwilach. Na przykład gdy zostałem pobity na ulicy. A mimo to nie chcę przeżywać ich ponownie. Wtedy nie widziałem w tych wydarzeniach błogosławieństwa.
– Bo my byśmy chcieli, żeby Pan Bóg nam ten krzyż oświetlił. Ale gdyby on był oświetlony, nie byłby już krzyżem. Paweł potłukł się, oślepł. Ale widzę problem jeszcze głębszy: on nie jadł i nie pił! W człowieku, który nie chce wziąć żarcia ani przyjąć wody, toczy się jakaś potężna duchowa walka. To człowiek, który zobaczył w sobie coś przerażającego. Coś z Judasza, który był gotów sam wymierzyć sobie sprawiedliwość. Żałował za grzech, odniósł pieniądze i zrozumiał, że skoro wydał krew niewinną, to sam powinien zginąć. Poszedł i powiesił się. Myślę, że podobną walkę toczył Szaweł. Zaprowadzili go jak bezbronnego ślepca do Damaszku. Siedział w kompletnej ciemności, nie jadł, nie pił. To jakby zgoda na umieranie. Musiał „zjeść” samego siebie. To mnie dotyka. Może dlatego, że jestem żarłokiem i pijakiem?
Potrafi już Ojciec w klęsce zobaczyć światło? Nie przeklinać tej sytuacji, tylko od razu za nią podziękować?
– Jeszcze nie. Ale to można trochę trenować.
Nie da się przecież przygotować na cierpienie…
– Nie. Ono zawsze zaskakuje. Ja kiedyś próbowałem ćwiczyć jazdę na wózku inwalidzkim na wypadek, gdybym stracił nogi. Kiedy indziej nauczyłem się na pamięć Mszy św. o Matce Boskiej na wypadek, gdybym oślepł…
To nie jest kuszenie Pana Boga? Znajomy opowiadał, że po tym, co nabroił w życiu, musi go spotkać męczeństwo. A skąd wiesz? – spytałem. – Może będziesz żył w spokoju ponad sto lat? Czy my ustalając, co ma nas spotkać, nie bawimy się w Boga?
– Ja trenowałem jazdę na tym wózku i uczyłem się Mszy na pamięć w chwili, gdy nie słyszałem jeszcze Dobrej Nowiny. To była bezradność, chodzenie po omacku. Diabeł mnie straszył, więc chciałem się jakoś zabezpieczyć. Zachwycało mnie, że uczniowie pobliskiej szkoły dla niewidomych czuli przestrzeń. Potrafili powiedzieć, że za plecami mają metr, przed sobą trzy metry. Chcąc to sprawdzić, zacząłem chodzić po Jasnej Górze z zamkniętymi oczami. Chciałem sprawdzić, czy czuję przestrzeń, ale przyfandzoliłem w futrynę i skończyły się moje treningi…