Wyjdź z namiotu!
o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Uczniowie pragnęli zbudować trzy namioty na Górze Przemienienia, a przecież Bóg kazał Abramowi wyjść z namiotu. Abram wychodzi z namiotu, by się modlić i poznaje tajemnice, jakie Bóg złożył w jego wnętrzu. Modlitwa wyprowadza nas z ograniczenia namiotów, byśmy poznali niebo bez granic, Pana i siebie samych. Czyni nas bardziej domownikami nieba niż tylko koczownikami ziemi. Choć na ziemi wędrujemy, docieramy do tego, co pozaziemskie. Jezus zbywa milczeniem propozycję zbudowania namiotów. Doświadczenia przemienienia nie da się zamknąć w ciasnej przestrzeni jakiegokolwiek ziemskiego namiotu.
Pomyślmy jeszcze o słowach apostoła: „Dobrze, że tu jesteśmy!”. Tak, chodzi o odkrycie w modlitwie
przyjemności. Zawsze, kiedy modlę się w celi, w ciszy kontemplując oblicze Chrystusa, staram się przeżywać modlitwę tak, aby w niej odkryć ukrytą przyjemność dobroci Boga. Przyjemność modlitwy i doznawanie dobroci Boga są dostępne, gdy modlitwa nie wynika z moralnego obowiązku, lecz z tęsknoty za Nim samym, gdy jest pragnieniem wyjścia z własnego namiociku egocentrycznych wyobrażeń i potrzeb. Gdy poddajemy się miłości Boga, ona nas wyprowadza ku górze i budzi ze snu niewiedzy, olśniewając dobrocią. Oddając Mu siebie, poddajemy się przeobrażeniu zarówno w tym, co jest dla nas jawne, jak i w tym, czego o sobie nawet nie wiemy. Najwspanialszą cnotą nie jest wpatrywanie się we własne cnoty albo zadręczanie się analizowaniem wad, ale zapatrzenie się w Jezusa. Nie możemy się sami zmienić, przemienia nas wpatrywanie się w Jezusa, i mam na myśli nie tylko adoracyjne wpatrywanie się w Najświętszy Sakrament, w ikonę czy krzyż, ale też wpatrywanie się w słowa objawione zapisane w Świętych Pismach, a także dostrzeganie Go w tych, pośród których żyjemy.
Doświadczenie przemienienia jest ciągle możliwe dla każdego z nas. Chodzi o to, by Jezus nie był tylko przedmiotem dewocji, ale by był znany jako żywy wybrany Syn, który ciągle wprowadza nowych uczniów na Tabor, aby odkryli swoje wybranie i swoje synostwo. Uczniowie po tym niezwykłym wydarzeniu zachowywali milczenie i nikomu o nim nic nie mówili, widzieli bowiem to, co trudno da się wyrazić słowami. Chciałbym jeszcze wyraźniej podkreślić skuteczność modlitwy w uwolnieniu z lęku i wstydu. Lęk spowodowany bezsensem, zawstydzający smutek związany z naszą grzesznością, niepewność miłości Boga, ciągła podatność na cierpienie i wreszcie przerażenie śmiercią. Zapewne to wszystko ujawniło się w uczniach w czasie modlitwy na Taborze. Na początku każdej szczerej modlitwy odczuwamy delikatną panikę, mamy ochotę tak się modlić, by uniknąć spotkania twarzą w twarz, gdyż nasze zawstydzające lęki wydobywają się na powierzchnię świadomości. Trzeba ten moment przetrwać, aż się wszystko przemieni w ukrywany sekret miłości i nieświadomą tajemnicę chwały.