Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Sześć homilii
Ks. Jan Dzielny
Wyjątkowo dramatyczny jest opis z dzisiejszej Ewangelii. Przyłapanie jawnogrzesznicy na „gorącym uczynku” stawia bohaterów tamtego zdarzenia w niezręcznej sytuacji. Z jednej strony - w myśl starotestamentalnego prawa - Izraelici ze spokojnym sumieniem mogli jej oddać sprawiedliwość. Za podobny czyn przewidziano w prawie karę ukamienowania. Z drugiej strony w całym tym zdarzeniu kryła się potworna niesprawiedliwość. Oto bowiem sędziowie jednocześnie byli oskarżonymi i winowajcami. Różnie próbuje się interpretować postawę Jezusa Chrystusa. Niektórzy mówią, że pisał na ziemi palcem, by odnowić zmurszałą ludzką pamięć.
Przecież ci, którzy przyprowadzili do Chrystusa grzesznicę, zupełnie zapomnieli o swoich grzechach. Wystarczyło na ziemi napisać kilka słów. Aby niektórym przypomnieć niechlubne momenty życia, Jezus posłużył się jakimś imieniem, może nazwą miejsca albo datą. Reakcja była piorunująca. Ci, którzy z wielką pewnością siebie dochodzili sprawiedliwości i w „świętym uniesieniu” domagali się kary śmierci - stopniowo opuszczali tę dziwną salę sądową. Prokuratorzy zaczynali kruszeć.
W Biblii wiele jest miejsc, które wytykają faryzeizm i obłudę. Szczególnie Nowy Testament w osobie Chrystusa wytyka zakłamanie i hipokryzję osób Mu współczesnych.
W historii z dzisiejszej Ewangelii - paradoksalnie - nie tylko chodzi o obronę tej biednej kobiety. Na pierwszy rzut oka rzuca się taki właśnie wniosek: Chrystus lituje się nad nią i ratuje jej reputację za pomocą sprytnej sztuczki. Jednak w gruncie rzeczy - może nawet bardziej niżby się zdawało - Zbawicielowi chodzi o tych biednych ludzi. Jeśli kogoś ratuje - to w większym stopniu ich zatracone dusze niż jej. Przecież ona znała ciężar swojej winy. Musiała żałować, skoro wyszła zwycięsko z tej przedziwnej konfrontacji - usłyszała zbawienne słowa: idź i nie grzesz więcej. Być może w swym sercu wzbudziła oczyszczający akt żalu już wtedy, kiedy ją złapali.
Inaczej było ze „strażnikami sprawiedliwości”. Oni nie mieliby szans na przejrzenie, gdyby nie Boska pedagogia. Zachowywali się jak typowi tropiciele zła: nie dlatego wytykali nieprawość, że się nią brzydzili, ale dlatego, że tak było wygodniej. Dzięki swemu zacietrzewieniu odwracali swój wzrok ku słabości innych i mieli spokój sumienia. Nie musieli się zajmować swoimi grzechami.
W historii aż roi się od reformatorów Kościoła. Niektórzy byli bardzo gorliwi w swej ozdrowieńczej pasji. Jednak naprawdę zasłużyli się ci, którzy przetrwali do współczesności. Ich owoc się nie zepsuł. W tym miejscu warto przypomnieć postawę św. Franciszka z Asyżu. On także usłyszał słowa: odbuduj mój Kościół. W odpowiedzi nie krytykował zapamiętale, ale zaczął od siebie i swoich braci.
Tekst Ewangelii o cudzołożnicy nie powinien także zamykać oczu na grzech innych. Byłoby nieporozumieniem uciekać przed hipokryzją do granic kompromisu ze złem. Każdy chrześcijanin w sumieniu może dostrzec takie sytuacje, w których nie można pozostawać biernym. Warto przypomnieć sobie ewangeliczne wskazania na ten temat. Chrystus zachęcał, by upominać, zanim się doniesie Kościołowi.
Przy rozstrzyganiu codziennych dylematów, jak zachować się wobec słabości i grzechów wokół siebie, warto uwzględnić starożytną zasadę: Cokolwiek czynisz, patrz końca. Mamy prawo reagować, ale u podstaw naszego działania nie może chodzić o niecne intencje. Dobro Kościoła i osobiste korzyści bliźnich są najważniejsze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |