Podczas gdy spokojnie siedział w bazylice, usłyszał wyraźny, charakterystyczny głos żeński, który pytał: „Dlaczego mnie ranisz?”
John Bruchalski wychował się w tradycyjnej katolickiej rodzinie, w której codziennie odmawiano różaniec i przynajmniej raz w tygodniu uczestniczono we Mszy św. John był również ministrantem. A jednak wychowanie, które otrzymał w domu, nie uchroniło go od podjęcia decyzji o zabijaniu nienarodzonych dzieci. Jak sam tłumaczy, były ku temu dwa powody: brak dobrego wychowania katolickiego, a poza tym samo wychowanie to za mało. W życiu Johna zabrakło rozumienia swojej wiary jako czegoś, co dotyka serca, co daje osobistą więź z żywą obecnością ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Religia była dla Johna przedmiotem badań. Poznawał religie świata, starając się zrozumieć w szczególności religie Wschodu. Spotkał się z podejściem do „zrozumienia” cudów Chrystusa jako czegoś, co było tylko psychicznie odczuwane przez tłumy, a nie było prawdziwymi cudami. Ponadto dowiedział się o prymacie sumienia. Po ukończeniu szkoły opuszczał ją wierząc, że cokolwiek uważa za dobre, czyste, to jest takie, jeśli jego sumienie się z tym zgadza. A sumienie może zgodzić się ze wszystkim. I jego sumienie przez długi czas nie było zaniepokojone wykonywanymi aborcjami, sterylizacjami, zapewnianiem szerokiego wachlarza środków antykoncepcyjnych.
John Bruchalski podkreśla w przeprowadzanych z nim wywiadach, że nie rozumiał wtedy, że jako osoba wierząca ma dążyć do prawdy i ma chcieć jej szukać w Piśmie Świętym i Katechizmie, że trzeba sprawdzać tła różnych wyborów. W sprawie aborcji powinien pytać, czy już wtedy obecne jest życie ludzkie i co mówi na ten temat Kościół Katolicki. A w razie jakiś wątpliwości trzeba szukać odpowiedzi na modlitwie i w rozmowie z przyjaciółmi i ludźmi, których się zna i ceni. Tylko że i wtedy istnieje niebezpieczeństwo, że zakwestionowanie przez taką osobę nauczania Kościoła może skazić sumienie, wypaczyć je. John Bruchalski dokonywał aborcji i promował stosowanie środków antykoncepcyjnych, bo był głęboko przekonany, że pomaga w ten sposób kobietom.
Dopiero jego zawodowe doświadczenie sprawiło, że zmienił się sposób jego myślenia. W klinice, w której pracował, nie widział nic oprócz problemów zdrowotnych i osobistych nieszczęść, spowodowanych przez powszechne pozamałżeńskie stosunki seksualne i złamane, chore relacje. Wszystkie religie uznawał wówczas za tak samo równorzędne.
W tym samym czasie John Bruchalski zaczął brać udział w Zgromadzeniu Kościoła Bożego, które wspierało lokalne centrum ciąży. Zobaczył tam ludzi, którzy się modlą i mówią innym, że dużo zdrowiej jest pozostawać w czystości, odroczyć stosunki seksualne do czasu trwałego, wyłącznego i całkowitego daru z siebie.
Działo się to w 1980 roku. Opublikowano „Teologię ciała” i nowy Katechizm, a wielu naprawdę dobrych apologetów, np. Scott Hahn, zaczęło przedstawiać jaśniej, bardziej osobiście prawdziwe nauczanie wiary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |