Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Religijną sytuację miłości małżeńskiej spróbuję naszkicować na tle ogólniejszym. Zwrócę najpierw uwagę na to, jak dalece dobro, które czynimy i którym żyjemy, może być dwuznaczne. Sądzę, że w świetle zaproponowanego opisu sens sakramentu małżeństwa ukaże się nam niejako automatycznie.
Spróbujmy w tej optyce spojrzeć na sakrament małżeństwa. Miłość, jaką wiążą się na zawsze mężczyzna i kobieta, jest czymś tak wielkim i świętym, że właśnie ona — według zamiaru Stwórcy — jest naturalną przestrzenią, w której ma się rodzić i wychowywać każdy człowiek na ten świat przychodzący. Czyżby i ta miłość miała swoje dwuznaczności? W naszym szablonowym myśleniu o małżeństwie bardzo eksponuje się moment, że miłość powszednieje oraz że jest wystawiona na próby, jako że każde życie człowiecze ma swoje dole i niedole. Mniej natomiast mówi się o tym, że nawet najlepsza miłość ma w sobie elementy moralnie podejrzane.
Istnieje u św. Pawła pewne stwierdzenie na ten temat, ukrywane wstydliwie nawet w Kościele, brane całkiem niesłusznie za wyraz Pawłowej nieufności i niechęci wobec małżeństwa. Nigdy jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś przypominał te słowa podczas liturgii małżeńskiej. Chodzi o znany skądinąd fragment z Listu do Koryntian:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |