To nasza wolność niejako zmusiła Go, by jako Człowiek cierpiał i umierał po to, by jako Bóg mógł to przemienić.
I Niedziela Wielkiego Postu
Gorzkie Żale – nabożeństwo dla mnie?
Jezu mój, we krwi ran swoich obmyj duszę z grzechów moich!
Upał serca mego chłodzę, gdy w przepaść Męki Twej wchodzę.
Może warto zacząć tegoroczny Wielki Post i przeżywanie nabożeństwa Gorzkich Żali pytaniem: „Po co tu jestem? Czego szukam?”
Dla wielu nabożeństwo Gorzkich Żali wydaje się nieco infantylne. Za wiele w nich uczyć, emocji. Czasem reagujemy na zaproszenie na takie nabożeństwo, że „To nie dla mnie.”, „To dla starszych osób” „Ja nie mam czasu” Takie ignorowanie tego, co wydaje się tak proste, zwyczajne. Czasem odrzucamy to nabożeństwo z uwagi na to, że jest to taka zwyczajna, „ludowa” pobożność. Jednak tak pobożność miała i wciąż ma głęboki sens.
Jednak kiedy następuje osłabienie życia duchowego w człowieku albo z powodu zaniedbań, albo z powodu codziennego pośpiechu, to takie zwyczajne, proste nabożeństwa, wyuczone jeszcze w dzieciństwie, pozostają czasem ostatnią „deską ratunku”, by to życie duchowe w człowieku nie umarło. Te proste, pobożne praktyki zapraszają, by wejść w głąb Misterium. Aby już nie stać biernie przed Chrystusem ukrzyżowanym i przyglądać się dramatowi, ale wejść w przestrzeń tajemnicy cierpienia i śmierci.
Zastanówmy się więc, co takiego niezwykłego jest w tej Męce, że co roku przychodzimy ją rozważać?
Wierzymy, że Jezus Chrystus to Bóg i Człowiek. Prawdziwy Bóg i Prawdziwy Człowiek. I ta Męka, którą rozważamy, jest zarazem Męką Boga i Męką Człowieka.
Ale czemu ją tak często, co roku, wspominać i rozważać? Przecież wokół nas tak wielu ludzi cierpi. Przecież i w naszym życiu tyle piekielnych - chciałoby się powiedzieć - mąk. I trwają one latami, podczas gdy, patrząc z boku, Jezus cierpiał tylko kilka dni – od modlitwy w Ogrójcu, pojmanie i uwięzienie, niesprawiedliwy sąd, biczowanie, oplucie i wyśmianie, Drogę Krzyżową i wreszcie 3 godziny umierania na krzyżu.
Rodzi się w nas czasem pytanie, co w tej akurat Męce jest tak szczególnego, zwłaszcza gdy ktoś z najbliższych latami cierpi przykuty do łóżka, gdy komuś najmniejszy ruch sprawia ogromny ból. A iluż niewinnych ludzi jest torturowanych i to w najbardziej wyrafinowany sposób?
Więc cóż szczególnego jest w Twojej Męce, Jezu, że co roku gromadzimy się, by ją rozważać i nad nią rozmyślać?
Po ludzku patrząc – męka jakich wiele. Ale w świetle wiary dokonuje się tu rzecz niewyobrażalna:
Oto człowiek sądzi Boga.
Oto człowiek skazuje Boga na śmierć.
Oto człowiek zadaje Bogu cierpienie, wyśmiewa Go i lży.
Oto Bóg w pełni się na to zgadza.
Nasz Bóg – Jezus Chrystus, będąc w pełni człowiekiem – zgadza się doświadczyć tego wszystkiego, co dotyka najmniejszego z nas: cierpienia i śmierci.
Czemuż On to robi? Z ciekawości? Taki Boski kaprys? Może się nudził na wysokościach?
Ta ogromna przestrzeń tajemnicy Jezusowego Krzyża, w którą wchodzimy podczas tego nabożeństwa, prowadzi nas coraz mocniej do tego, by zmierzyć się z ogromem i niepojętością Bożej Miłości do człowieka.
Bardzo trudno nam to przyjąć, że Jezus wszystko, co robił, a więc także Jego zgoda na Mękę i cierpienie, wypływała z Jego ogromnej Miłości do nas, do ciebie i do mnie...
My inaczej rozumiemy Miłość: wg nas z Miłości to Bóg powinien raczej zlikwidować cierpienie i śmierć, a nie samemu się mu poddać.
Tak, tak właśnie wygląda logika ludzka, a nie Boska. W naszej ludzkiej logice, w której najważniejszym jest uciec od cierpienia i bólu, zapominamy, że cierpienie i śmierć są konsekwencją naszych grzechów. Są konsekwencją naszych wyborów zła. A wybieramy zło, bo nie umiemy korzystać z wolności, którą nas Bóg obdarował.
Bóg nie mógł zlikwidować cierpienia i śmierci, bo musiałby zrobić z nas roboty. Musiałby zabrać nam wolną wolę.
To nasza wolność niejako zmusiła Go, by jako Człowiek cierpiał i umierał po to, by jako Bóg mógł to przemienić.
Trudne to do pojęcia. Ludzki umysł broni się przed tymi teologicznymi zawiłościami.
Najlepiej rozumieją je ci, którzy wprowadzają je w praktykę: cierpią i umierają bez skargi, zapraszając Jezusa w swoje doświadczenie cierpienia. Gdy Jezus wchodzi w ludzkie cierpienie, pozwala ludziom doświadczyć właśnie tej przemieniającej mocy swojego, Boskiego cierpienia.
Czy przez to tacy ludzie cierpią mniej? Nie. Ale ich cierpienie nabiera sensu, bo mogą na przykład ofiarować je za zbawienie duszy ukochanej osoby. Takie cierpienie okazuje się łatwiejsze do zniesienia – jakby prócz nich niósł je ktoś jeszcze. Nie ma w nich buntu, rozżalenia. Cierpią, ale mają siłę, by się uśmiechnąć, by podziękować za szklanką herbaty. Cierpią, ale potrafią z pokorą i wdzięcznością przyjąć każdy okruch pomocy czy zainteresowania.
Takim cierpiącym aż chce się pomagać, prawda?
Ci ludzie stanowią wielką zagadkę, której nie rozwiążemy, jeśli nie zobaczymy w ich życiu Jezusa Chrystusa.
Trudno jest człowiekowi przyjąć cierpienie i śmierć, i związaną z nimi ludzką bezradność. Trudno jest zrozumieć cierpienie. Niemożliwe to jest bez Boga. W Nim – i z Nim – wszystko jest możliwe.
Myślę, że dlatego co roku wszyscy obecni na nabożeństwie Gorzkich Żali, zgromadzeni przed Najświętszym Sakramentem, przed Panem, który dla nas cierpiał i umarł, że gdzieś w sercu i sumieniu, jeśli nie w rozumie, że wszyscy właśnie tę wielką Prawdę staramy się pojąć i przyjąć za swoją. Że przychodzimy po to, by od Jezusa uczyć się, jak być Człowiekiem w cierpieniu i śmierci.
Prośmy Go o odwagę i miłość św. Jana. Prośmy o wytrwałość i pokorę Maryi Panny – Jego Matki. Niech Duch Święty prowadzi nas przez kolejne tygodnie Wielkiego Postu i uczy posłuszeństwa woli Bożej w Ogrójcu, łączenia naszych ran z ranami Ubiczowanego, niesieniu cierniowej korony, drogi krzyżowej. Niech uczy nas umierania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |