Zaszczyty? Ważne, by dobrze zrobić swoje.
Dziś Apostoła Andrzeja. Pierwszego, jak mówią, powołanego. W różnych opowieściach ewangelicznych różnie to zresztą wygląda. U Jana Andrzej, wcześniej uczeń Chrzciciela, idzie za Jezusem właśnie razem z nim (Janem), a potem dopiero mówi o Jezusie Piotrowi. U Mateusza, jak słyszymy dziś w Ewangelii – podobnie jest u Marka – powołany jest jako pierwszy razem z Piotrem. To nie jest zresztą jakieś przekłamanie. Raczej wspomnienie różnych epizodów z życia Apostołów; najpierw tego, jak po raz pierwszy spotkali Jezusa, potem, jak On poznawszy ich nad jeziorem, ostatecznie wezwał, by stalli się Jego uczniami. W obu jednak – i tej u Jana i tej drugiej, którą dziś słyszmy – Andrzej jest tym, który jest wśród pierwszych.
Scena urzeka swoim lapidarnym pięknem
Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
Zwraca jednak moją uwagę, że choć pierwszy, Andrzej nie został w gronie Apostołów tym najważniejszym. Więcej, jako jedyny z czwórki najwcześniej powołanych – chwilę potem Jezus powołał też Jakuba i Jana – nie był w najściślejszym gronie współpracowników Jezusa. Pozostali trzej byli przecież wyróżniani; parę razy jako jedyni byli świadkami wielkich wydarzeń, których inni apostołowie nie widzieli. Dlaczego?
Nie wiem. Ale od Niego się uczę. Nieważne czy Pan Bóg wyznaczył mi na tej ziemi bardziej lub mniej zaszczytne działanie. Ważne, bym dobrze zrobił swoje. Dziękuję Ci, święty Andrzeju.