Zgadzam się ,że Bóg obdarowuje mnie , tym co najlepsze tu i teraz. Nie wątpiłam w to, że wybiera takie , a nie inne metody. W przyjmowaniu z pokorą trudu, kierowałam się wiarą i ciekawością, wiernością Jezusowi jako Mistrzowi, który prowadzi. Doprowadził mnie Pan do smakowaniem owoców Jego miłości. Doświadczał mnie we wszystkim co było we mnie słabe, by przeciąć to, co złe.
Nie zawiodłam się, bo w efekcie pomnożył we mnie siłę, do dalszego życia i służenia człowiekowi.
Przyjąć człowieka cierpiącego lub pójść do niego z darem życia, który Bóg składa w nasze dłonie, byśmy w Jego łasce i razem z Nim, pomnożyli dobre słowo, obecność we wspólnocie z człowiekiem, który szuka, a może stracił już nadzieję.
Boże, nie pozwól, by skarby dane przez Ciebie, były skradzione , zniszczone, zdeptane. Pomnóż w nas wiarę , nadzieję i miłość byśmy nie ustali z głodu w naszej wędrówce.
Czasem nie zauważam, że komuś potrzebna jest moja pomoc. Czasem, nawet gdy mam świadomość,że ktoś czeka na moje działanie, nie umiem mu pomóc. Ale zawsze mogę modlić się w intencji chorych, cierpiących, nieszczęśliwych i poniżanaych. Jednak jeśli moja modlitwa ma trafić do Boga, to przedtem muszę odczuć cierpienie innych. Modlitwa za nich musi płynąć z serca a nie rozumu.Ich ból ma być współodczuty przeze mnie, dopiero wtedy moja modlitwa będzie miała sens. Nie można "odsyłać" Bogu problemów ludzi cierpiących z adnotacją: "Boże, zatroszcz się", a samemu uznać swoją odrębność, usprawiedliwić brak emapatii. Bóg zatroszczy się o nich, ale oczekuje też mojego zaangażowania.
Na podstawie dzisiejszych czytań zarówno z Księgi proroka Izajasza, jak i Słów Ewangelii wg. św. Mateusza, a także Psalmu 23, nie sposób zauważyć, jak bardzo Bóg jest spragniony naszego szczęścia.
W swej bezinteresownej miłości oczekuje od nas tylko jednego. Pragnie, abyśmy za przykładem Jezusa potrafili i chcieli uszczęśliwiać bliźnich.
Nie chodzi o cuda. On chce naszej uczciwej, rzetelnej pracy dla dobra wspólnego, pomocy potrzebującemu, zwykłego uśmiechu zasmuconemu, kilku budujących słów strapionemu, odrzucenia urazy wobec winowajcy, pielęgnowania ciepła rodzinnego, słowem stałej gotowości wypełniania dwóch Jego najważniejszych przykazań.
Postarajmy się! Być może jeszcze tu na ziemi zakosztujemy uczty.
Zgadzam się ,że Bóg obdarowuje mnie , tym co najlepsze tu i teraz.
Nie wątpiłam w to, że wybiera takie , a nie inne metody.
W przyjmowaniu z pokorą trudu, kierowałam się wiarą i ciekawością, wiernością Jezusowi jako Mistrzowi, który prowadzi.
Doprowadził mnie Pan do smakowaniem owoców Jego miłości. Doświadczał mnie we wszystkim co było we mnie słabe, by przeciąć to, co złe.
Nie zawiodłam się, bo w efekcie pomnożył we mnie siłę, do dalszego życia i służenia człowiekowi.
Przyjąć człowieka cierpiącego lub pójść do niego z darem życia, który Bóg składa w nasze dłonie, byśmy w Jego łasce i razem z Nim, pomnożyli dobre słowo, obecność we wspólnocie z człowiekiem, który szuka, a może stracił już nadzieję.
Boże, nie pozwól, by skarby dane przez Ciebie, były skradzione , zniszczone, zdeptane.
Pomnóż w nas wiarę , nadzieję i miłość byśmy nie ustali z głodu w naszej wędrówce.
Czasem, nawet gdy mam świadomość,że ktoś czeka na moje działanie, nie umiem mu pomóc.
Ale zawsze mogę modlić się w intencji chorych, cierpiących, nieszczęśliwych i poniżanaych. Jednak jeśli moja modlitwa ma trafić do Boga, to przedtem muszę odczuć cierpienie innych. Modlitwa za nich musi płynąć z serca a nie rozumu.Ich ból ma być współodczuty przeze mnie, dopiero wtedy moja modlitwa będzie miała sens.
Nie można "odsyłać" Bogu problemów ludzi cierpiących z adnotacją: "Boże, zatroszcz się", a samemu uznać swoją odrębność, usprawiedliwić brak emapatii.
Bóg zatroszczy się o nich, ale oczekuje też mojego zaangażowania.
W swej bezinteresownej miłości oczekuje od nas tylko jednego. Pragnie, abyśmy za przykładem Jezusa potrafili i chcieli uszczęśliwiać bliźnich.
Nie chodzi o cuda. On chce naszej uczciwej, rzetelnej pracy dla dobra wspólnego, pomocy potrzebującemu, zwykłego uśmiechu zasmuconemu, kilku budujących słów strapionemu, odrzucenia urazy wobec winowajcy, pielęgnowania ciepła rodzinnego, słowem stałej gotowości wypełniania dwóch Jego najważniejszych przykazań.
Postarajmy się! Być może jeszcze tu na ziemi zakosztujemy uczty.