Tytuł faktycznie może szokować, zwaszcza w kontekście Bożego Narodzenia, ale chyba o to chodziło. Autor chciał nas wyrwać ze słodkiego sentymentalizmu przeżywanych Świąt, ukazując je przez pryzmat wspomnienia św. Szczepana - a to bardzo ważne odniesienie.
Mocno przemawiają do mnie również ostatnie słowa artykułu: "Trwanie też jest, w pewnym sensie, męczeństwem. Bo konieczne dla trwania we wspólnocie krzyżowanie własnego egoizmu i rany zadawane przez braci w wierze, czasem bardziej bolą, niż uderzenie rzuconego przez wroga kamienia." To prawda - tam, gdzie spodziewamy się akceptacji i bezpieczeństwa, zadane rany są szczególnie bolesne...
Mocno przemawiają do mnie również ostatnie słowa artykułu: "Trwanie też jest, w pewnym sensie, męczeństwem. Bo konieczne dla trwania we wspólnocie krzyżowanie własnego egoizmu i rany zadawane przez braci w wierze, czasem bardziej bolą, niż uderzenie rzuconego przez wroga kamienia." To prawda - tam, gdzie spodziewamy się akceptacji i bezpieczeństwa, zadane rany są szczególnie bolesne...