Co będzie dalej? Jaka mnie czeka przyszłość? Nie wiem. Ale wiem, że z Jezusem ostatecznie wszystko dobrze się skończy.
Powiedz Synowi o naszym trudnym „dziś”. Powiedz o naszym trudnym „dziś” temu Chrystusowi, którego przyszliśmy zaprosić w całą naszą przyszłość.
Szukać mądrzejszych od siebie. Potrafiących zapalać światło pośród zawiłości losu, łączyć zdobytą wiedzę z doświadczeniem, budować przyszłość na wartościach...
Czymże jest płonąca lampa bez pamięci o przyszłości? Tylko pustym znakiem? Czy może rechotem zagłuszającym lęk przed bliżej nie znanym?
Porzućcie kalkulacje, że wy, moi uczniowie zostaniecie ministrami. Nie taka będzie moja przyszłość. Przeciwnie: przywódcy Izraela mnie odrzucą. Zostanę zabity.
Iść z podniesioną głową to: patrzeć w przyszłość, cieszyć się, nie lękać się wyzwań, bystrym wzrokiem ogarniać rzeczywistość, mieć szerokie horyzonty...
Życie wieczne nie jest kwestią bliżej niekreślonej przyszłości. Czymś, co będzie nam darowane dopiero po śmierci. Życie wieczne zaczyna się na chrzcie.
Chrześcijanin ma się bać tylko tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. O przyszłość nie musi. Ta jest w ręku Boga.
Jestem tylko sługą czekającym na przyjście swojego Pana. Czemu miałbym się zacząć panoszyć? Czemu miałbym żyć, jakby Jego powrót był jakąś odległą przyszłością?
Jeśli jestem radosny, bo dobrze mi się wiedzie, to nic. Jeśli jestem radosny, choć wszystko idzie jak po grudzie, to... pewnie rozgrzewa mnie perspektywa przyszłości.
Przecież słabi jesteśmy.