Nie można zaangażować się bez zobaczenia w Bogu... Boga. Takiego, jaki nam się przez usta proroków objawia.
Prawdziwy kult oznacza to właśnie, byśmy poczuli się przy Bogu dobrze, jak w domu.
Trwać, stojąc pomiędzy braćmi, przed Bogiem – to nie jest fajne, miłe, ani tym bardziej magiczne.
A jak to jest dziś? Różnych proroków nam nie brakuje. Którzy są prawdziwi, którzy fałszywi? Myślę przekornie, że niekoniecznie ci, którzy za proroków uchodzą.
Im więcej osiągamy dojrzałości, tym więcej musimy łączyć swoje zamiary z Bożymi. Czuć i ponosić odpowiedzialność za rodzinę, wspólnotę, za każde życie.
Zaangażowanie w sprawy Boga nie oznacza sielanki i bezpieczeństwa. To ciężka, czasem niewdzięczna praca.
Nie mogę pozbawiać ewangelicznej prawdy ludzi, których stawiasz obok, w moim życiu.
Nic to nie da – mówili do kropli spadającej na kamień. Że nie mieli racji, zrozumieli, gdy zobaczyli jaskinię.
Wejście w świat ducha domaga się odrzucenia pustego sentymentalizmu typu: „czuję Boga – nie czuję Jego obecności”.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?