Kiedy Jezus mówi o poleceniu pracy w winnicy – nie jest to jakieś bliżej niesprecyzowane „bycie porządnym” a konkrety.
W pierwszą Niedzielę Adwentu Jezus zaprasza nas do winnicy. „Aby zobaczyć, czy kwitnie winorośl, czy otwarły się pączki..."
Nie po to zakłada się winnicę, żeby nie przynosiła owoców. Ani po to, by zabierał je dla siebie jej zarządca.
Gdzieś czasem pojawia się myśl, że lepiej, by to inni byli robotnikami w Jego winnicy. Ja się już dość natrudziłam.
Winnica. Pole uprawne. Boża budowla. Ileż pokory trzeba, by zadowolić się jednym zasadzonym krzewem, jedną zaoraną bruzdą, jedną położoną cegłą.
Nawróć się. Póki masz czas. Póki nad Pańską winnicą nie zaszło jeszcze słońce. Odkładając nawrócenie z dnia na dzień możesz nie zdążyć. Pan nie siedzi cały czas na rynku.
Choć na koniec przypowieści właściciel przybywa wytracić rolników, ostatecznie wiara wskazuje na inny koniec.
Bo człowiek nie jest maszyną. Choć i one...
To, co świat uznaje za słabość – ubóstwo, smutek, cichość, Jezus określa jako źródło prawdziwego szczęścia.