Po dłuuuuugim czasie „walki” o szczęście w naszym małżeństwie Pan Bóg ulitował się nad moją głupotą...
Jeśli chrześcijanie nie żyją zasadami, które głoszą, jeśli są solą, która utraciła smak, to co się dziwić, że nie pociągają do Boga, ale od Niego odstraszają?
Złota sztaba warta jest nie tyle, ile waży, ale... ile w niej złota.
Żyć jakoś trzeba, ale złoto to ostatecznie tylko kawałek metalu.
Faryzeusz bywa przekonany, że ma prawo wchodzić w prerogatywy Boga. Ale jest w błędzie.
Wrócić do bliźniego znaczy mieć dla niego czas.
Bóg dostrzega, odsłania rany, ale nie zostawia bez pomocy.
Drogi powrotu nie zmierzysz kilometrami, ale miłością – tylko czym ona jeszcze jest?
Bez pytania o drogi wyjścia z grzechu rachunek sumienia nie ma sensu.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...