Faryzeusz bywa przekonany, że ma prawo wchodzić w prerogatywy Boga. Ale jest w błędzie.
Złośliwi twierdzą, że kobieta nie jest człowiekiem, bo kiedy na ulicy zawołać „człowieku!” żadna się nie odwróci. Nie wiem, nie próbowałem, ale wydaje mi się, że takie wołanie samo w sobie jest na tyle niecodzienne, że czy skierowane do nas czy do kogoś innego, powinno niezależnie od płci, wzbudzić zaciekawienie. A co byłoby, gdyby zawołać inaczej? Na przykład kto zareagowałby na wołanie „złodzieju!”, „łobuzie!” „łapsterdaku!” czy jakoś podobnie? A gdyby zawołać „faryzeuszu!”?
Z kart Ewangelii wyłania się dość ponury ich obraz. Ludzi na oko bardzo pobożnych. Ludzi, których trzeba słuchać, ale nie naśladować tego co robią, bo choć głosili potrzebę wierności Bożemu prawu, chętnie korzystali z różnych sposobów na jego obejście. Ludzi, którzy myśleli, że Boga da się oszukać i sprowadzić do roli pośledniego urzędnika, który ma tylko automatycznie zatwierdzać ich światłe pomysły. Ludzi, którzy – ostatecznie, o zgrozo! – uważali się za mądrzejszych od Boga i tak naprawdę Nim pogardzali. Co widać na przykład w tym, jak łatwo Boże przykazania zastępowali swoimi zwyczajami. Gdyby więc ktoś dziś zawołał ma ulicy, przed sklepem czy przed kościołem „faryzeuszu!” kto poczułby się adresatem tego wołania?
Tak naprawdę to w większym czy mniejszym stopniu faryzeusz siedzi w większości z nas. Nie czyni nas nim grzech spowodowany słabością. Wkracza w nas, gdy zaczynamy grzech ponad rozsądną miarę usprawiedliwiać. A obejmuje nas w pełni, gdy stawiamy się na pozycji mądrzejszych od Boga.
Nie zdarza się? Oj, całkiem często. Niektóre wymagania Ewangelii uznajemy za nieżyciowe, nie do zastosowania w naszej sytuacji czy w ogóle we współczesnych czasach. Wprowadzenie innych odkładamy na bliżej nieokreśloną przyszłość. A jeszcze inne zastępujemy swoimi wydumkami. Oczywiście najczęściej jakoś próbując je uzasadnić. Tomaszem z Akwinu, nauczaniem Kościoła czy samym Pismem Świętym. Tyle że nagiętymi, jak tylko mocno się da.
W zasadzie nic nowego. Przestrzegał taką postawą już sam Jezus przestrzegał swoich uczniów.
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (Mk 10, 13-16).
To pierwsze wskazanie też jest chyba ważne. Bywa, że bycie chrześcijaninem rezerwuje się dla dorosłych i dojrzałych. Dzieci uznaje na niezdolne do sensownego aktu wiary. A już zwłaszcza wybrzydza się na chrzczenie niemowląt. Bo przecież wiara powinna być wyborem. No tak, powinna. Jednocześnie Jezus wyraźnie zabrania, by zakazywać dzieciom doń przychodzić. Chyba uznał, że wzrastanie w wierze, w Jego bliskości. jest ważniejsze od ścisłego przestrzegania zasad dotyczących świadomego wyboru wiary. Dla nas, chrześcijan, ważniejsze jest chyba jednak to drugie wskazanie: by przyjąć królestwo Boże jak dziecko, bo inaczej nie wejdzie się do niego.
Jak dziecko czyli jak? Z radością? Bywają dzieci ponurawe. Z ufnością? Bywają dzieci nieufne. Z prostodusznością? Dzieci potrafią manipulować nawet dorosłymi. Jeśli coś łączy chyba wszystkie, bez wyjątku dzieci, to chyba głównie zależność od dorosłych. Mogą się buntować, tupać nogami i kłaść się na ziemi, ale ostatecznie i będą musiały zrobić, jak każą rodzice. I to nawet tacy, którzy mówią o pozwalaniu dziecku na samodzielną aktywność. To wszystko jest tylko do czasu. Kiedy rodzic traci cierpliwość, stawia na swoim. Dziecko w konfrontacji z nim nie ma żadnych szans.
Przyjąć Królestwo jak dziecko znaczy więc chyba przyjąć je ze świadomością całkowitej od Boga zależności. Tak, może też z radością, ufnością, prostotą, entuzjazmem czy zaciekawieniem małego dziecka. Ale przede wszystkim ze świadomością, że Bóg stawiając człowiekowi wymagania ma rację i koniec. Można z Nim dyskutować, próbować się usprawiedliwiać, przekonywać, ale ostatecznie i tak pozostaje uznać, że On wie lepiej. Bo nie jesteśmy i nawet nie możemy być mądrzejsi od Boga. Faryzeuszom tylko tak się wydawało.
Poprzednie odcinki
Przeczytaj też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |