Kapitalne zdanie z Ezechiela – symbol czegoś bezsensownego, absurdalnego, bezużytecznego: pasterz, który pasie sam siebie. Owce, puszczone samopas, giną, a ten nic...
Bliżej nam do obcych i wrogów. Do syna bawiącego się z dala od domu ojca i owcy mającej upodobanie w dziurawych płotach.
„Oto was posyłam jak owce między wilki.” – tak mówi ktoś źle nam życzący. Dlaczego więc te słowa włożone w usta Jezusa nas nie rażą?
Jakub walczący nocą przy potoku Jabbok i ci, którzy byli „znękani i porzuceni jak owce nie mające pasterza”. Który obraz jest nam bliższy?
Prawo stało się Słowem; przykazanie przeszło w łaskę, a obraz w prawdę; w miejsce baranka – Syn, w miejsce owcy – człowiek, w miejsce człowieka – Bóg.
Zwykle chcemy żyć w bezpiecznym świecie, w spokoju – a nie jak „owce między wilkami”. Czy Bóg ma dla mnie aż taką wartość, że zgodzę się i na to?
W sakramencie pokuty – bierze mnie, jak zagubioną owcę, na swoje ramiona. Jest prawdziwie obecny w moim sercu podczas Komunii. Odszedł do Ojca, ale zostawił siebie w kawałku Chleba.
Nie można wierzyć w Niego i żyć w niezgodzie z bliźnim. Jesteśmy jedną owczarnią. Nawet dwie „skłócone” owce w pastwisku potrafią zakłócić spokój pozostałych, potrafią rozbić jedność.
Ile chlebów i ryb dla nas rozmnożyli, ile sprzedali by kupić dla nas perłę czymkolwiek ona była? Jak bezpiecznie było błądzić w świecie wiedząc, że będą nas szukać jak zagubionej owcy czy drachmy?
Może zbyt często czuję się, jak jedna z tych ‘dziewięćdziesięciu dziewięciu’ owiec? Tracę czujność, bo wydaje mi się, że jestem blisko Boga, że jestem w Jego ramionach. A tak naprawdę to tylko moja pycha, która oddala od wyciągniętych do mnie ramion Boga…
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...