Bóg chrześcijan nie jest syty krwi. Jest syty miłości.
Nie rób z siebie męczennika. Czasem znaczy tyle, co nie nadstawiaj głowy. Lepiej sobie odpuść. Idź z prądem. Przemilcz. Zachowaj dla siebie. Mów i działaj tak, by wszyscy byli zadowoleni i nikt nie poczuł się urażony. Przyjmij obowiązujące wszystkich zasady gry. Czyli bądź konformistą. Czy o to chodzi?
Nie rób z siebie męczennika. Znaczy również zachowaj dystans. Nie podkreślaj na każdym kroku jak bardzo cierpisz. Tym bardziej nie próbuj przekonywać otoczenia, że nikt nie cierpi bardziej od ciebie. W ten sposób okłamujesz siebie i zmuszasz innych do przyznania ci racji. Bo epatowanie cierpieniem jest formą szantażu. Czy o to chodzi?
Nie rób z siebie męczennika. Czyli nie próbuj być Atlasem podtrzymującym świat w istnieniu. Jesteś ogniwem w łańcuchu pokoleń. Czerpiesz z dorobku poprzednich, dokładasz cegiełkę i robisz miejsce na następnych. Daj im szansę. Zerwij z przekonaniem, że wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Zadręczysz się. A pewnego dnia odkryjesz wokół siebie pustynię. Czy o to chodzi?
Nie rób z siebie męczennika. Bo Kościół nie jest szkołą męczenników. Bóg chrześcijan nie jest syty krwi. Jest syty miłości. Wspólnota uczniów Pana jest szkołą miłości. Im bardziej tego nie widać, tym bardziej nią jest. Bo kochać tych, którzy nas kochają potrafią również poganie. Kochać mimo wszystko – to dzieło Boga w człowieku. Żyć miłością we wspólnocie niedoskonałych – to owoc Ducha. Odejść – to uczynić daremną Mękę Jezusa.
Więc skąd się biorą męczennicy? Z przypadku… Oni chcieli tylko kochać. Całym sercem Boga i bliźniego. A zupełnie niechcący otrzymali szansę pokochania miłością, zdolną oddać życie za przyjaciół wiary i nieprzyjaciół krzyża. Może właśnie o to chodzi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |