Okruchy Ewangelii. Radio Watykańskie na V Niedzielę Wielkiego Postu
Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Przystąpili oni do Filipa i prosili go: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip powiedział to Andrzejowi, po czym obaj poszli i opowiedzieli o tym Jezusowi (por. J 12, 20-22).
Dokąd poszlibyśmy dzisiaj z ludźmi, którzy chcieliby zobaczyć Jezusa, gdzie byśmy ich zaprowadzili? Na mszę świętą? Do kościoła? Przed Najświętszy Sakrament? Warto zastanowić się nad tym pytaniem, bo pragnienie zobaczenia Jezusa, mniej lub bardziej uświadomione, jest pragnieniem każdego człowieka. Nosili je w sobie Grecy z dzisiejszej Ewangelii, którzy jako przedstawiciele narodu poetów i filozofów, wyartykułowali swoją tęsknotę bardzo kulturalnie, zwracając się do Filipa z prośbą: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”.
Dzisiaj, w czasach, którym obyczajowo bliżej niekiedy do epoki Hunów i Wandali, pragnienie to istnieje nadal, ale uzewnętrznia się w formie nieraz bardzo brutalnej. Biblia podarta na scenie, krzyż z puszek po piwie, ohydne pseudoartystyczne instalacje, to wszystko prowokacyjne pod naszym adresem, ale zawsze to samo wołanie: „Chcemy zobaczyć Jezusa, no w końcu nam go pokażcie, wy, którzy mienicie się być Jego uczniami”. Pomijając obrazoburczość tych zachowań, pomijając fakt, że Boga nigdy nie zauważą ci, których oczy zaćmione są grzechami. „Z tego jednak, że ślepi nie widzą, nie wynika, iż słońce nie świeci” – powie św. Teofil z Antiohii, tym niemniej jest w tych prymitywnych i barbarzyńskich zachowaniach, jakieś ukryte oskarżenie naszych dwuznacznych postaw, zakłamanych środowisk, w których łatwiej człowiekowi dostrzec maskę Księcia ciemności, aniżeli odkryć oblicze Chrystusa.
Odpowiedział Jezus Filipowi: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (por. J 14,9).
Nie ma chyba między nami takiego odważnego, który na pytanie: „pokaż nam Jezusa” odpowiedziałby dzisiaj: „tak długo jestem z wami, tyle lat z wami mieszkam, tyle lat pracuję, a jeszcze Go nie poznałeś”? A przecież stworzeni na obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1,26), powinniśmy, jako chrześcijanie, ukazywać światu oblicze naszego Boga.
Słusznie, ktoś zauważył, że najwięcej fotografii wykonuje człowiek, gdy jest zakochany, właściwie mógłby bez przerwy fotografować obiekt swojej miłości, aby nie uronić ani jednej chwili szczęścia. Pan Bóg to właśnie taki „zakochany fotograf”, który nieustannie utrwala miłość jaka panuje w Trójcy: Rzekł bowiem Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam (Rdz 1,26). Cóż to jest jak nie zdjęcie miłości, która panuje w Świętej Trójcy, zdjęcie, którym jesteśmy my ludzie, każdy z nas! Tysiące, miliony, miliardy „fotografii”, od początku istnienia świata, utrwalających i ukazujących Bożą miłość. Fotografii niepowtarzalnych, jedynych i niezwykłych, bo wolnych i żywych. Tak, każdej swojej „fotografii” Pan Bóg daje coś, czego nie jesteśmy w stanie uczynić naszymi, nawet najlepszymi aparatami, każdej swoje fotografii Pan Bóg daje życie, czyniąc ją zdolną do miłości.
Obdarzeni wolną wolą i skażeni grzechem, zniekształcamy jednak czasem tę Bożą „fotografię”, tak dalece, że trudno dostrzec na niej obraz Bożej miłości...
Na szczęście, zanim jeszcze ludzie wymyślili retusz i Photoshopy, Pan Bóg dał nam już swoje sakramenty, dzięki którym nawet tym najbardziej „poruszonym i niedoświetlonym kliszom”, można zawsze przywrócić ich pierwotny blask i piękno...
* * *
Panie Boże, Ty stworzyłeś nas na swoje podobieństwo, udziel nam Twojej łaski aby grzech nas nie oszpecił, a słowa i uczynki pomagały innym spotkać i ujrzeć Ciebie. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |