Zwycięstwo, wzrost, jest tajemnicą wytrwałości. Czy posłuchają, czy nie – Ty rób swoje.
Tak, moje też. Przecież również przede mną każdego dnia leży ten zwój. Słowa Boga – w księdze Pisma Świętego, w telefonie, na komputerze, w Internecie, mp3… Zjedz to i idź. Przemawiaj do nich moimi słowami. Ile razy, nawet mimochodem, posługuję się aluzjami, czy cytatami biblijnymi… Ile razy jednak, gdy chcę mówić o Bogu, próbuję robić to „po swojemu”, własnymi słowami... Przecież tak będzie lepiej dla zrozumienia, przekazu… a może tylko lepiej dla mnie? Czy nie jest tak, że za bardzo poszedłem we własną mądrość zamiast w słowo Boga? Czy Kościół momentami nie idzie za bardzo w ludzką komunikację, zapominając, że Bóg wie, jakimi słowami warto rozmawiać z człowiekiem?
Z drugiej strony historia Ezechiela może skutecznie zniechęcać przed zapędami misyjnymi – po co iść do ludzi, skoro nie posłuchają, nie uwierzą? Przecież to bezsensowne… Zobacz, Bóg gra fair. Nie uprawia fikcji – wie, do jakiej misji, jakiej grupy ludzi posyła. Wspomina, jakie trudności mogą spotkać i spotkają Ezechiela: oporne czoło i zatwardziałe serce. Ale, paradoksalnie, Ezechiel jest taki sam…
Trudno Ci dotrzeć z Ewangelią, Bogiem, Dobrem do drugiego człowieka? Denerwujesz się? Złościsz? Wyzywasz? Hm… fajnie, tylko może zamiast tego warto stanąć przed lustrem? Uderzyć we własne piersi i przyznać do własnych słabości? Do własnego zamknięcia na Boga? Przecież On nigdy nie posyłał gotowych i uformowanych ekspertów. Nawet po zmartwychwstaniu wysłał z misją tych, którzy niedowierzali…
Szukasz momentu przełomowego u Ezechiela? Według mnie jest nim to zdanie: „Udasz się do zesłańców, do twoich rodaków i powiesz im: Tak mówi Pan Bóg, czy będą słuchać, czy też nie”. Tylko tyle? Ale czy to jest TYLKO? Zobacz, jak łatwo można się poddać, wiedząc, jakie trudności możemy spotkać na drodze. Łatwo się zniechęcić – to zrozumiałe. Ale zwycięstwo, wzrost, jest tajemnicą wytrwałości. Czy posłuchają, czy nie – Ty rób swoje. Święty Paweł powie podobnie: nastawaj w porę, i nie w porę. Rób swoje, nieś Ewangelię, mów jak Bóg, bo masz Go w sobie.
Jak na to wszystko reaguje Ezechiel? „A duch podniósł mnie i zabrał. I poszedłem ZGORZKNIAŁY, z PODNIECENIEM w duszy, a MOCNA RĘKA PAŃSKA spoczywała nade mną.” Tyle mądrości w jednym zdaniu. Tyle mnie w jednym zdaniu, prawda? Myślę, że znasz podobny stan. Kiedy widzisz trudności, kiedy myślisz, że to bez sensu, a jednak coś ciągnie Ciebie do wykonania zadania. Może się nie udać? Jasne, przecież widać, że masz marne szanse! Ale jeśli nie spróbuję? No właśnie – jeśli nie spróbuję… to na pewno się nie uda…
Panie Jezu, czekając na Twoje przyjście zarówno teraz w Tajemnicy Nowego, Małego Życia, jak i na końcu czasu, napełnia mnie i miód i gorycz. Wiem, czasem czuję, że jesteś i działasz we mnie. Czasem Twoje słowo niesie mnie, ale innym razem nie widzę nic. Ani nadziei, ani sensu, ani nawet wiary w świecie, we mnie samym. Tracę siły…
Dziękuję, że dajesz mi do refleksji takie wydarzenie z życie proroka Ezechiela – zgorzkniałego człowieka, który jednak równocześnie płonął Twoim entuzjazmem, Twoim ogniem. Proszę Cię, naucz mnie tańczyć mój taniec – niezależnie od muzyki granej przez otoczenie. Proszę Cię, Panie, naucz mnie wytrwałości i obojętności na obojętność.
Pomnóż we mnie głód i apetyt – na Twoje słowo, na misję, którą mi zlecasz, na drugiego człowieka, którego kochasz… Niezależnie – słucha, czy nie…
Pomóż robić swoje – albo nie! Raczej – robić Twoje…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |