Zwycięstwo, wzrost, jest tajemnicą wytrwałości. Czy posłuchają, czy nie – Ty rób swoje.
Tekst do medytacji
A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!» Otworzyłem więc usta, a On dał mi zjeść ów zwój, mówiąc do mnie: «Synu człowieczy, nasyć żołądek i napełnij wnętrzności swoje tym zwojem, który ci podałem». Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód.
Potem rzekł do mnie: «Synu człowieczy, udaj się do domu Izraela i przemawiaj do nich moimi słowami. Jesteś bowiem posłany nie do ludu o mowie niezrozumiałej lub trudnym języku, ale do domu Izraela; nie do wielu narodów o niezrozumiałej mowie i o trudnym języku, których słów byś nie rozumiał. Chociaż gdybym cię do nich posłał, usłuchaliby ciebie. Jednakże dom Izraela nie zechce cię posłuchać, ponieważ i Mnie słuchać nie chce. Cały bowiem dom Izraela ma oporne czoło i zatwardziałe serce. Oto Ja uczyniłem twarz twoją odporną jak ich twarze i czoło twoje twardym jak ich czoła, dałem ci czoło jak diament, twardszy od krzemienia. Nie bój się ich, nie lękaj się ich oblicza, chociaż są ludem opornym». Wreszcie powiedział mi: «Synu człowieczy, weź sobie do serca wszystkie słowa, które wyrzekłem do ciebie, i przyjmij je do swoich uszu! Udasz się do zesłańców, do twoich rodaków i powiesz im: Tak mówi Pan Bóg, czy będą słuchać, czy też nie».
Wówczas podniósł mnie duch i usłyszałem za sobą odgłos ogromnego huku, gdy chwała Pańska unosiła się z miejsca, w którym przebywała. Ten ogromny huk to szum uderzających o siebie skrzydeł istot żyjących i odgłos kół obok nich. A duch podniósł mnie i zabrał. I poszedłem zgorzkniały, z podnieceniem w duszy, a mocna ręka Pańska spoczywała nade mną. Przybyłem do zesłańców, do Tell-Abib, osiedlonych nad rzeką Kebar, <tam gdzie oni mieszkali>, i w osłupieniu pozostawałem tam przez siedem dni wśród nich.
(Ez 3,1-15)
Zjedz to i idź
Nie wiem, Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, czy miałaś/miałeś kiedyś problemy z jedzeniem, a konkretniej z brakiem apetytu? Ja przechodziłem przez coś takiego, będąc chyba w gimnazjum. Siedzisz nad talerzem – i nic. Masz co zjeść, wiesz, że tak trzeba, ale – nic. Po prostu nic. Fakt, faktem – nie był to post. Prędzej, czy później jakoś wmusiłem w siebie to śniadanie, ale lekko nie było. Nazajutrz tak samo. Kromka chleba z wędliną uśmiecha się do mnie, ale jakoś niespecjalnie chcę się z nią zapoznać…
Może podobny brak apetytu odczuwał kiedyś prorok Ezechiel? Może również jego trzeba było przymuszać do zjedzenia zwoju, który miał przed sobą? Może biedny prorok siedział i siedział, mając na głowie różne kłopoty i zmartwienia czasów wygnania – ale jeść nie chciał. Wiedział, że powinien – ale co z tego? Co pomogło pokonać patową sytuację? Łyżeczka za mamusię, łyżeczka za tatusia? Nie, w jego przypadku potrzebne było słowo: „Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą.” Słowo samego Boga…
„Zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!” Wykrzyknik? Nie musisz się ze mną zgadzać, ale chyba to potwierdza, że Ezechiel wcale nie był taki skory do zjedzenia zwoju. Swój człowiek…
Jak się okazało, nie miał się czego bać – jedzenie było słodkie. Bóg nie chciał go otruć. Poczęstował swoją słodyczą – jak miód. Czekaj, czekaj – miód? Widzisz to skojarzenie? Bóg, który wcześniej prowadził Izraela do ziemi opływającej w mleko i miód teraz daje swoje słowo – słodkie jak miód – do wnętrza człowieka. Nie musisz wędrować wśród głodu – tylko zjedz. Ziemia Obiecana – teraz już we mnie. Bóg, który daje jedzenie, ale nakazuje iść dalej z misją. Życie Ezechiela, życie Eliasza. Moje życie?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |