Ważne jest nie tylko to czy Kościół wzrasta, ale też w jaki sposób wzrasta. Świadectwo rodzi pragnienie nawrócenia, a nie przystąpienia.
Tekst do medytacji
"Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, oto do braci twoich, do zesłanych wraz z tobą, do wszystkich pokoleń izraelskich, do ogółu mawiali mieszkańcy Jerozolimy: "Oddaleni jesteście od Pana. Ziemia ta nam została oddana w posiadanie". Dlatego mów: Tak mówi Pan Bóg: Wprawdzie wygnałem ich pomiędzy narody i rozproszyłem po krajach, jednak przez krótki czas będę dla nich świątynią w tych krajach, do których przybyli. Dlatego mów: Tak mówi Pan Bóg: Zgromadzę was na nowo spośród obcych narodów, sprowadzę was z krajów, po których zostaliście rozproszeni, i dam wam ziemię Izraela. Wrócą tam i wykorzenią z niej wszystkie bożki i obrzydliwości. Dam im jedno serce i wniosę nowego ducha do ich wnętrza. Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam im serce cielesne, aby postępowali zgodnie z moimi poleceniami, strzegli nakazów moich i wypełniali je. I tak będą oni moim ludem, a Ja będę ich Bogiem. A co do tych, których serce skłania się ku bożkom i obrzydliwościom, to na ich głowy składam odpowiedzialność za ich postępowanie» - wyrocznia Pana Boga."
(Ez 11, 14-21)
Uczyć się od Boga
Życie proroka Ezechiela przypada na czas wygnania babilońskiego. Od 597 roku przebywał na ziemi chaldejskiej, dokąd został deportowany wraz z grupą Judejczyków, po tym jak Nabuchodonozor zdobył wiosną tamtego roku Jerozolimę. Powołany pięć lat później na proroka, nie mógł pozostać obojętnym na problemy wygnańców. Ci, którzy uniknęli wygnania poczuli się właścicielami Ziemi Obiecanej. I dlatego Bóg przez proroka potwierdził, że nie przestał traktować wygnańców jako swojego ludu. Wyciąga do nich rękę, ale też oczekuje nawrócenia. Bóg zapowiada wygnańcom nowe przymierze. Na krótki czas On będzie świątynią w kraju wygnania, ale powrócą. Bóg da im nowe serce i nowego ducha, przemieni ich postawy tak, że będą wierni prawdziwemu kultowi i prawu. Z ciała ich usunie serce kamienne, a da im serce cielesne.
W życiu czasami czujemy się wygnańcami, wyobcowani. A czasami czujemy się wybrańcami losu, którzy posiedli wystarczająco dużo, by innym odmawiać prawa do tego co mamy, wiemy, doświadczyliśmy. Pozostajemy nieugięci, bezwzględni, „kamienni” wobec innych, ale też wobec siebie i poczytujemy to sobie jako wierność. A tymczasem chodzi o taką wierność, która jest trwaniem przy Bogu, przy Kościele i taką, która jest wytrwałymi powrotami do Niego. Chodzi o miłość, wrażliwość, której nie należy mylić z pobłażliwością czy naiwnością. By odpowiednio wyważyć radykalizm, wymagania i zasady, ale też troskę, która jednocześnie nie zabiera przestrzeni do popełniania własnych błędów, miłość, wyrozumiałość – trzeba wzrastać w mądrej miłości. Uczyć się od Boga, by oczekiwać – przede wszystkim od siebie – nawrócenia i jednocześnie wyciągać rękę.
Tak jak Bóg wzywał Izraelitów tak wzywa też nas, byśmy dostrzegli, że religia i relacja z Bogiem to coś więcej niż kult w świątyni, niż – nawet najpiękniejsze – miejsca. Bóg chce zabrać to, co w nas kamienne, byśmy mogli mieć serca z ciała, z miłości. Byśmy stawali się jednością, Jego Ciałem Mistycznym. Kościołem nie tylko świątyń, pomników, obrzędów i zasad. Ale Kościołem relacji, gościnności dla innych, obietnicy, nadziei. Kościołem tętniącym życiem zdrowego, cielesnego serca.
Bo ważne jest nie tylko to czy Kościół wzrasta, ale też w jaki sposób wzrasta. Najbardziej życiodajnym środkiem pociągania ku Bogu i Chrystusowi jest świadectwo. Ono rodzi pragnienie nawrócenia, a nie tylko formalnego przystąpienia. Miłość rodzi głębokie i prawdziwe poczucie przynależności, zjednoczenia, takiego, że możemy powiedzieć, że jesteśmy Jego ludem, a On jest z nami. Z wygnańców zmieniamy się w zadomowionych w Bogu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |