Dostrzegłem dobro, które od zawsze widzi we mnie Bóg i chcę, by wypełniło moje serce, całe życie, przemieniło relacje z Nim i z bliźnimi.
Dlaczego w refleksji o rachunku sumienia, zamiast poszukiwania metod, wskazywania na źródła i pomoce, zatrzymaliśmy się nad tym, co chce nam powiedzieć Bóg? Dlaczego zamiast opisywania konkretnych sposobów wyrażania żalu i skruchy za grzechy, wpatrywaliśmy się w Oblicze, po którym spływają łzy?
Odwołajmy się do dramatycznych, ale jakże celnych spostrzeżeń Jean Vanier’a, zapisanych w jego refleksjach o wspólnocie:
Bardzo jest niebezpiecznie spotkać człowieka, który nie kocha naprawdę. Gdy ktoś został głęboko zraniony i odrzucony jako gorszy, jego rany mu mówią: „Nic nie jestem wart, jestem zły. Nikt nie chce mnie kochać. Nikt mnie nie pokocha.” Dziecko, które tego zaznało, staje się gwałtowne i agresywne: stara się zniszczyć piekło, które je otacza. Taki jest świat młodocianych przestępców, którzy zapełniają nasze domy poprawcze, Przepełnia ich nienawiść, bo nikt im nie powiedział: „Jesteś wartościowy, miły, jest w tobie coś pięknego, co musi rozkwitnąć” (Wspólnota, s.20).
Dlatego słuchaliśmy głosu, mówiącego co nas szpeci, a co sprawia, że jesteśmy piękni. Dlatego patrzyliśmy Ojcu w oczy. Bo płynące z nich łzy mówiły: „Jesteś wartościowy, jesteś na tak cenny, że mój Syn za ciebie oddaje swoje życie; byś ty mógł rozkwitnąć”.
To jest właśnie postanowienie poprawy. Rozkwitanie w promieniach Bożej miłości, ofiarowanej przez posługę Kościoła. Dostrzegłem dobro, które od zawsze widzi we mnie Bóg i chcę, by to dobro wypełniło moje serce, całe życie, przemieniło relacje z Nim i z bliźnimi. Biblia wyraża tę przemianę jednym słowem: metanoija. Co można swobodnie przetłumaczyć jako odwrócenie myślenia. Postanowienie poprawy zaczyna się od takiego właśnie odwrócenia. Już nie „jestem zły, nic nie wart”. Ale „jestem cenny w oczach Boga, jest we mnie Jego miłość”. Reszta jest konsekwencją tego wywrócenia dotychczasowego sposobu myślenia.
Co nie znaczy, że wszystko pójdzie jak po przysłowiowym maśle. Iluż z nas doświadczyło prawdziwości słów śpiewanej czasem w naszych świątyniach piosenki: „Chciałem Ci w chwilach uniesień życie poświęcić bez reszty; spójrz, moje ręce są puste, stoję ubogi ja grzesznik…” I dlatego wielu woli nie postanawiać, nie obiecywać, czasem wręcz nie wierząc w możliwość wyjścia z niektórych grzechów. Często nie zdajemy sobie sprawy, że nasze doświadczenie Bożej miłości było autentyczne, postanowienie szczere, a błąd… tkwił w metodzie.
Stąd poniższa propozycja. Zrodzona z osobistego doświadczenia spowiadającego się i spowiednika. Z pewnością jedna z wielu.
Teraz dopiero możemy powiedzieć, że postanowienie poprawy jest gotowe.
Być może ktoś napisze w komentarzu o swojej drodze, stając się światłem dla tych, którym jeszcze nie udało się rozkwitnąć.
Ale nie w tej chwili. Trzeba jeszcze obmyć się w sadzawce Siloe, nałożyć białe szaty i zaczerpnąć wody żywej. Czy spowiedź szczera. To będzie nasz kolejny krok.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |