Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Problemy finansowe mają to do siebie, że pokazują, w czym pokładamy nadzieję i co (lub Kto) zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa.
Dotychczasowe wspólne życie i wychowywanie trojga dzieci (z których obecnie dwoje studiuje, co wiąże się z kosztami utrzymania ich w innym mieście) pokazało nam dobitnie, jak ważne w życiu każdego z nas jest poczucie bezpieczeństwa finansowego. Zapewnia je praca i otrzymywane wynagrodzenie.
Tak naprawdę tego, jak wiele znaczą dla nas pieniądze, dowiedzieliśmy się wtedy, gdy zaczęło ich brakować. Piotra firma pogrążała się w upadku, co oznaczało, że stopniowo nasza rodzina zaczęła być pozbawiana połowy środków na swoje utrzymanie. Wówczas każdy z nas mierzył się z tym, co to dla nich znaczy: „mieć pieniądze”. I to nie na zachcianki, ale na opłacenie rachunków czy kupno mleka i chleba dla dzieci.
Jedno z nas fakt ten przyjmowało dużo bardziej spokojnie niż drugie, dzięki czemu swoją postawą zaczęła wlewać pokój w serce zaniepokojonego, a czasem wręcz przerażonego współmałżonka. Poza tym dzięki temu doświadczeniu namacalnie Pan Bóg pokazał nam, jak bardzo się o nas troszczy. Przykładem tej czułej Ojcowskiej opieki były niespodziewane prace-zlecenia dla Piotra, dzięki czemu przynosił 20-30 zł wówczas, gdy nie było pieniędzy nawet na chleb. Tak samo zawsze Pan Bóg finansowo uprzedzał wszelkie nagłe wydatki, związane z chorobami. Nawet zaczęliśmy żartować, że wcale nie chcemy niespodziewanego przypływu gotówki, bo z reguły okazywało się, że to pieniądze na konkretny cel: lekarstwa lub leczenie.
W naszej rodzinie brak pieniędzy nigdy nie był tematem tabu. Kiedyś jednak jedna z córek wróciła ze szkoły (chodziła wtedy do podstawówki) i zapytała nas, czy jesteśmy biedni. To był dobry czas, by wyjaśnić dziecku, że do bogatych może nie należymy, ale patrząc na to, co mamy, biedni nie jesteśmy. A problemy finansowe mają to do siebie, że pokazują, w czym pokładamy nadzieję i co (lub Kto) zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa.
Staramy się pielęgnować w sobie poczucie wdzięczności i dziękczynienia Panu Bogu za wszystko, co otrzymujemy. Zaczęliśmy w związku z tym płacić dziesięcinę. Kiedyś po prostu stwierdziliśmy, że nie ma co z tym zwlekać. Bo jeśli nie płacę dziesięciny teraz, gdy mam niewiele, ale coś mam, to nie będę jej płacić wtedy, gdy będę mieć więcej. Wiąże się to z nieustannym czuwaniem nad własnym sercem, by nie zmniejszać daru, gdy nam samym zaczyna brakować, by uczciwie, z hojnością obliczyć, ile przekazać – i nie zwlekać z darem.
Bycie człowiekiem ubogim wiąże się dla nas z rezygnacją z forsowania swojego pomysłu na życie, z zaspokajaniem swoich pragnień wtedy, kiedy to nam się podoba i to nam wydaje się najlepsze. Staramy się i w tej dziedzinie być posłusznym Panu Bogu, choć czasem jest to trudne. Najpiękniejsze jednak w tym jest to, że jesteśmy dla siebie wsparciem. Gdy jedno słabnie, drugie go wspiera i przypomina o sensie tego wyrzeczenia, o kierunku, w którym zmierzamy. Czasem wiąże się to tylko z przyjęciem niezadowolenia współmałżonka bez osądzania, oceniania, ale z czułością i cierpliwością czekając, aż jego rozżalenie minie.
A ponieważ oboje cenimy św. Ignacego, często przywołujemy słowa jego modlitwy: „Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę moją całą, cokolwiek mam i posiadam. Ty mi to wszystko dałeś – Tobie to, Panie, oddaję. Twoje jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni wedle swojej woli. Daj mi jedynie miłość Twoją i łaskę, albowiem to mi wystarcza. Amen”.
Taka właśnie jest postawa człowieka prawdziwie ubogiego, do której nieustannie zmierzamy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |