Na temat uczynku miłosiernego ,,nagich przyodziać'' z duszpasterzem akademickim w Białej Podlaskiej, ks. Andrzejem Sochalem rozmawia Sebastian Zimnicki.
A. S.: Przede wszystkim należy zapytać, co tak naprawdę należy rozumieć pod słowem "nagość". Wydaje się, że przede wszystkim taką bezbronność człowieka, jego bezradność, a także taki impas, jaki pojawia się w życiu człowieka i wtedy ten uczynek miłosierny co do ciała - "nagich przyodziać" znajdzie jakiś głębszy sens w jego wypełnieniu. Nie chodzi tylko o zewnętrzne ubranie człowieka, bo to jest w sumie najłatwiejsze, ale chodzi o pomoc człowiekowi, który znajduje się w sytuacji bezradności i bezbronności i wtedy ten uczynek miłosierny znajduje o wiele szersze zastosowanie, niż by wskazywało na to tylko samo stwierdzenie "nagich przyodziać".
S. Z.: Czy jesteśmy chętni do pomocy innym, czy raczej traktujemy to jako piękne złote ale puste słowa?
A. S.: Myślę, że w wielu sytuacjach chyba traktujemy to jako puste słowa. Przynajmniej zbywamy innych ludzi, nie chcemy się zbytnio angażować w pomoc drugiemu człowiekowi. Bo jeżeli nawet weźmiemy pod uwagę sytuację ludzi, którzy bardzo często są bezradni wobec wezwań własnego życia, to nie wystarczy tym ludziom pomóc tylko dobrym słowem, tylko po prostu, przy tych ludziach trzeba być, a to zobowiązuje: i do poświęcenia czasu i do poświęcenia wysiłku, to zobowiązuje do tego, że należy się troszczyć o kogoś takiego cały czas. Myślę, że jest też pewnego rodzaju przeszkoda związana z naszą polską mentalnością, że często dla nas drugi człowiek staje się bardziej zagrożeniem niż szansą. Szansą rozumianą w ten sposób, że jeżeli pomogę drugiemu człowiekowi, to tym samym siebie ubogacę i przybliżę do Pana Boga.
Myślę, że w tym kontekście jest również bardzo ważną rzeczą podkreślenie takiego prostego faktu, że zarówno uczynków miłosiernych co do ciała jak i co do duszy jest siedem. Siedem jest liczbą kompletną, a więc to wskazuje na to, że nie można się zajmować tylko człowiekiem w jakimś jego jednostkowym wycinku życia. Np.: jesteś głodny, dam Ci jeść. Jeżeli pomagam, to pomagam całemu człowiekowi, a więc zarówno temu, co dotyczy jego sfery duchowej jak i jego sfery psychicznej, intelektualnej, ale także tego wszystkiego, co dotyczy jego sfery cielesnej - wtedy to ma sens.
Myślę, że często trzeba reagować na takie lekkie uciszenie swojego sumienia wobec drugiego człowieka, kiedy ktoś myśli, że pomógł drugiemu człowiekowi, bo dał mu złotówkę, czy dwa złote na ulicy. Wiadomo, że to nie o to chodzi i dlatego pierwsza podstawowa rzecz, to być może w kontekście tego uczynku miłosiernego co do ciała "nagich przyodziać" to może najpierw lepiej by było wyszukać takich ludzi, którzy są bezradni w swoim życiu, którzy żyją w depresji czy załamaniu i rzeczywiście takim ludziom pomóc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |