Czy w Adwencie jest miejsce na radość? Jeśli tak, to z czego powinna ona wypływać? Być może wątpliwości wielu ludzi biorą się z tego, że w okresie Adwentu używany jest fioletowy kolor liturgicznych szat, kojarzący się raczej z Wielkim Postem, pogrzebem, pokutą, smutkiem i żałobą, a już na pewno nie z radością.
Radość to pewien rodzaj ludzkiego szczęścia, które płynie z poznania i posiadania jakiegoś dobra lub z nadziei i oczekiwania na spełnienie obietnicy. Radość jest tym większa, im większe i trwalsze jest dobro, które posiadamy. Jeżeli należy ono do porządku materialnego i doczesnego, wtedy radość ma charakter naturalny, a jeżeli dobro jest nadprzyrodzone, to radość jest duchowa i religijna, zrodzona pod wpływem bliskości Boga - Najwyższego Dobra.
Aby dać sobie odpowiedź na pytanie, czy i dlaczego w Adwencie jest miejsce na radość i jaki ona ma charakter, trzeba spojrzeć na teologiczny wymiar tego okresu liturgicznego. Sprowadza się on do czterech aspektów. Po pierwsze, jest to pamiątka historycznego oczekiwania narodu wybranego na Zbawiciela. Po drugie, jest to oczekiwanie dorocznej pamiątki narodzin Zbawiciela, czyli świąt Bożego Narodzenia. Po trzecie, jest to czas, w którym Kościół kieruje oczekiwania wiernych na to, co się na pewno wydarzy, a co jest zapowiedziane i obiecane, czyli powtórne przyjście Chrystusa w majestacie i chwale na sąd ostateczny. Wreszcie, Adwent to czas, w którym uświadamiamy sobie, że Zbawiciel przychodzi do nas ze swoją łaską w sakramentach, a szczególnie w Eucharystii, a my powinniśmy Go oczekiwać. Streszczając cały sens Adwentu, możemy określić go słowem: oczekiwanie.
Człowiek przez całe życie czegoś oczekuje. I to, na co czeka, kreuje sposób działania i myślenia. Kto niczego nie oczekuje, niczego nie spodziewa się, do niczego nie dąży, ograbiony jest z ideałów i nadziei, i u takiego człowieka trudno odnaleźć radość. Radość w oczekiwaniu jest tym większa, im bliższa jest chwila spełnienia i zakończenia oczekiwania. I to jest cechą charakterystyczną Adwentu. Nastrój ten trafnie oddaje fresk, który można oglądać w Kaplicy Sykstyńskiej, namalowany przez Rafaela Santi. Artysta przedstawił szereg postaci będących przodkami Jezusa. Im bliżej są w dziejach narodzenia Jezusa Chrystusa, tym są bardziej w świetle, a na ich twarzach maluje się radość; im dalej w przeszłość, tym postacie są bardziej w mroku, we mgle, a na ich twarzach nie widać radości.
To również charakteryzuje postawę tych, którzy żyli u samego końca oczekiwania ludzkości na przyjście Zbawiciela. Gdy ta chwila była już bliska, ci, którzy o tym wiedzieli, już się radowali. Maryja, która choć jeszcze nie mogła cieszyć się spełnieniem obietnicy, że wyda na świat Zbawiciela, już wyśpiewała hymn uwielbienia: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu Zbawcy moim”. A Elżbieta na odwiedziny Maryi zareagowała słowami: „Skoro głos twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radością dzieciątko w mym łonie”. Te sceny biblijne łączy jedno. Oczekiwany Mesjasz jest już blisko, świat za niedługo ujrzy Jego obecność, i dlatego uzasadniona jest radość, nawet dziecka nienarodzonego, które miało „przygotować Zbawicielowi drogi”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |