Na co czekam ja? Na lepsze czasy? Z pewnością tak...
„Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona zwanego Piotrem i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro: byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi” Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za nim”. (Mt 4, 18-20)
Mogło być inaczej, ot choćby i tak. Na słowa Jezusa, Piotr spojrzałby na Andrzeja i powiedział: - Dobrze Panie, mamy jeszcze trochę pracy, skończymy ją, odniesiemy sieci do domu i wtedy przyjdziemy do Ciebie. Albo tak Andrzej podszedłby do Piotra i zamieniłby z nim po cichu kilka zdań, a potem Piotr by powiedział: - „Wiesz Panie, my to nawet myśleliśmy tym, żeby przyjść do Ciebie, ale sam rozumiesz, czasy ciężkie, ryby kiepsko się sprzedają, trzeba pracować od rana do wieczora, w domu ciągle nowe potrzeby. Wiesz zrobimy tak, my pójdziemy z Tobą będziemy Ci wiernie służyli, a Ty, gdy już będziesz królem Izraela wynagrodzisz to nam”. Mogło być także i tak. Na słowa Chrystusa Piotr wzruszył ramionami i powiedział do Andrzeja: - „Znowu pojawił się ktoś, komu wydaje się że jest Mesjaszem bierz sieci, zarzucimy jeszcze raz”.
Ta scena o której mówimy, zakończyła się jednak zupełnie inaczej: ”Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim”. Dlaczego, skąd owo „natychmiast”? Nic nie wiemy o Piotrze ani Andrzeju, a także o Janie i Jakubie, którzy też wszystko zostawili i „natychmiast” poszli za Jezusem, w tym fragmencie Ewangelii dopiero ich poznajemy. Dlaczego więc? Chyba tak. Oni rzeczywiście wierzyli w nadejście Mesjasza, oni autentycznie go oczekiwali, oni – bogobojni Żydzi, byli sami jednym wielkim czekaniem i w tym czekaniu, na które złożyły się tysiące lat Starego Testamentu, każda struna ich jestestwa była delikatna i czuła. Najmniejsze drgnienie wystarczyło, by prawidłowo odebrali nadany przez Boga sygnał. Bóg docenił ich czekanie, tak jak wcześniej docenił czekanie Symeona, który wyczekiwał pociechy Izraela i czekanie Anny prorokini, która służyła Bogu dniem i nocą. W ich osobach dopełniło się czekanie starotestamentowych Królów i Proroków, także pasterzy trzód i wszelakiej ludzkiej mizerii.
Na co czekam ja? Na lepsze czasy? Z pewnością tak. Na mniejszą inflację większe procenty od mojego kapitału bankowego i dobry, ale tani samochód. Na to by ktoś wreszcie dostrzegł jaki jestem uzdolniony, na awans, podwyżkę pensji i występ w telewizji. Na święta najlepiej gdy wypadają prawie na początku lub pod koniec tygodnia, jeden albo dwa dni się dołoży i będzie tyle wolnego.
Czy ja jeszcze czekam na Niego? Jaki jest mój adwent?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |