Pojecie „ofiara Kościoła" nie oznacza, że wypełniamy jakieś świadczenia, aby Bóg był z nas zadowolony, lecz że praktykujemy miłość Jezusa. Słowo „ofiarować" pochodzi od operari - „pracować, trudzić się, być zajętym, składać ofiarę".
Kościół katolicki zawsze pojmował Najświętszy Sakrament również jako ofiarę. Reformacja odrzuciła pojęcie ofiary i traktowała Eucharystię jedynie jako ucztę - Ostatnią Wieczerzę. Dzisiaj nie mamy wątpliwości, że zwolennicy reformacji słusznie zaprotestowali przeciwko mylnemu rozumieniu ofiary. Współcześnie także wielu katolików ma problem ze słowem „ofiara". Przypominają sobie wychowawców, którzy wbijali im do głowy, że trzeba ponosić jak najwięcej ofiar, by się podobać Bogu. Albo uważają, że sam Ojciec zażądał od Syna ofiary Krzyża. W obliczu tak mylnych wyobrażeń nie sposób nie zapytać o właściwe znaczenie słowa „ofiara".
Ofiarować coś znaczy: jakiś ziemski przedmiot umieścić w sferze sacrum, dać go Bogu, ponieważ z samej swej istoty należy on do Boga. Tak rozumiane pojęcie ofiary okazuje się niezwykle aktualne w dzisiejszych czasach. W naszej epoce wszystko służy jakiemuś celowi. Wszystko musi nam coś dawać. W sakramencie Eucharystii przekazujemy swe życie Bogu, od którego je otrzymaliśmy. Wyrywamy je z pęt celowości. Życie należy do Boga. Sakrament Eucharystii konstytuuje obszar swobody, w którym nie musimy niczego osiągać, w którym nie musimy się niczym wykazać. Umieszczamy swe życie w sferze sacrum, do której tak naprawdę należy. I z jej perspektywy dostrzegamy, kim naprawdę jesteśmy.
Po drugie, ofiara oznacza oddanie. Jeśli Nowy Testament nasuwa myśl, że śmierć Jezusa miała charakter ofiary, to jedynie w tym znaczeniu, że ukrzyżowanie było zwieńczeniem i spełnieniem Jego miłości do ludzi. Pismo Święte nigdzie nie głosi, że Ojciec zażądał od swego Syna ofiary Krzyża. Jezus przybył na ziemię po to, by głosić ludziom Radosną Nowinę o miłującym Bogu. Gdy widział, że konflikt z faryzeuszami i saduceuszami może się źle skończyć, nie uciekał, lecz w swej miłości wytrwał po śmierć. Nie uważał śmierci za swą klęskę, lecz za następstwo swego oddania. Jednoznacznie wskazuje na to mowa o Dobrym Pasterzu: „Życie moje oddaję za owce. (...) Nikt Mi go nie zabiera, lecz ja sam z siebie je oddaję" (J 10, 15.18). Śmierć Jezusa jest więc konsekwencją miłości, którą On umiłował nas bezwarunkowo i do końca - konsekwencją Jego wolności i suwerenności, z jaką oddał się za nas. Składając eucharystyczny hołd Jego śmierci i zmartwychwstaniu, poddajemy się Jego miłości, którą w jednakim stopniu miłuje On każdego z nas. A oddając cześć Jego ofierze Krzyża, mamy pewność, że miłość Chrystusa przemienia wszelkie przeciwieństwa i sprzeczności, jakie w nas występują.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |